Tuż za jego płotem powstała myjnia samochodowa. “Akustyczny terror i chemiczna bryza”
Akustyczny terror – tak pan Piotr nazywa to, co dzieje się tuż pod jego oknami. Od trzech lat tuż za jego płotem działa myjnia samochodowa, która przekracza dopuszczalne normy hałasu. Trzy lata temu za płotem domu pana Piotra i jego rodziny powstała myjnia samochodowa.
– Na początku w papierach architekt stwierdził, że myjnia będzie generować 44 decybele, czyli poniżej ustanowionych przez ministra środowiska norm hałasu, które wynosiły do 50 decybeli. Dlatego myśleliśmy, że skoro to są 44 decybele, to nie będzie nam to przeszkadzało – opowiada Piotr Malasiński.
– Ale już pierwszego dnia jej działania wiedzieliśmy, że strzeliliśmy sobie w łeb – przyznaje mężczyzna.
– Zaczął się koszmar, dziecko nie mogło sypiać w swoim łóżeczku – dodaje Zofia Malasińska, żona pana Piotra.
Jak tłumaczy kobieta, problemem stał się przede wszystkim hałas z myjni.
– Sypialnie i pokoje dziecięce mamy od strony myjni. Martynka pierwsze miesiące życia musiała spędzić w wózku w łazience – opowiada kobieta.
Malasińscy od trzech lat walczą o to, by dochodzące z myjni hałasy i unoszące się w powietrzu środki chemiczne, nie przeszkadzały im w życiu.
– Przed budową myjni nie ma możliwości sprawdzenia rzeczywistego hałasu czy uciążliwości bryzy chemicznej, pary wodnej, która każdego dnia osiada na naszych oknach – tłumaczy pan Piotr.
Zmiana przepisów dotyczących myjni samochodowych
Jeszcze kilkanaście lat temu myjnie samochodowe kwalifikowano jako przedsięwzięcia mogące znacząco oddziaływać na środowisko. Zmieniło się to w 2013 roku i zgodnie z obecnym prawem od ponad 10 lat inwestor nie musi się starać o ocenę wpływu na środowisko lub zdrowie ludzi.
Oczywiście przedsiębiorca musi spełnić inne warunki, w tym przypadku zapewnić, że hałas nie będzie większy niż 50 decybeli w ciągu dnia i 40 nocą.
– Na weekendy z powodu hałasu uciekamy do rodziny. Do tej pory nikt nie przyjechał i nie zaproponował nam sensownego rozwiązania – ubolewa pan Piotr.
Mężczyzna twierdzi, że wielokrotnie rozmawiał na temat tych uciążliwości z inwestorami myjni. Bez większych efektów.
Reporterce Uwagi!, Joannie Bukowskiej, udało się porozmawiać z właścicielką myjni, ale kobieta nie zgodziła się na rozmowę przed kamerą. Twierdzi, że nie miała pojęcia, że myjnia będzie generować hałas.
– Z myjnią wytrzymaliśmy trzy miesiące i potem podszedłem do właściciela. Zrozumiał problem. Powiedział, że wyciszy to, że zamontuje ekrany i podniesie komin – opowiada pan Piotr.
Komin nie został podniesiony. Właściciel zamontował ekrany – ale nie dźwiękochłonne. Właściwie – jest to zwykły płot z pleksi, który w żaden sposób nie chroni przed hałasem.
– To w ogóle nam nie pomogło. Żeby osłony nam pomogły, to musiałyby sięgać 9 metrów wysokości, a one mają 3 metry. Ponadto już się przegięły z całym ogrodzeniem. Nie daj Boże, jak komuś to spadnie na głowę – zwraca uwagę pan Piotr.
Jak do sprawy odnosi się projektant myjni?
Projektant w dokumentach złożonych do starostwa, gdy inwestor starał się o pozwolenie na budowę, napisał, że hałas nie będzie przekraczał norm. Dlaczego jest inaczej?
– Nie jestem w stanie odpowiadać za parametry urządzeń, jakie zostały zastosowane w myjni. Wystarczy tylko zmienić ciśnienie na dyszach i już jest zupełnie inny hałas. Jak jest projektowanie, to jest OK, ale trudno obarczać projektanta, jak coś się zmieniło – stwierdził.
Sprawą zajmuje się starostwo
– Napisaliśmy petycję do Wojewódzkiego Inspektoratu Ochrony Środowiska w Krakowie. A oni całą sprawę przekazali do starostwa nowotarskiego – mówi pan Piotr.
Choć stało się to już dwa i pół roku temu, sprawa nadal nie jest rozwiązana. Samo czekanie na pomiar hałasu zajęło sześć miesięcy.
Starostwo początkowo błędnie określiło dom pana Piotra jako zabudowę zagrodową, czyli taką, przy której prowadzi się działalność rolniczą – a normy hałasu są wyższe. Nie było to oczywiście zgodne z prawdą. Odwołania i tłumaczenia zajęły wiele czasu. Dopiero Samorządowe Kolegium Odwoławcze, pod koniec zeszłego roku, wydało prawomocne orzeczenie: myjnia przekracza normy hałasu i należy doprowadzić ją do stanu, w którym będzie je spełniać.
– Starosta nowotarski określił ograniczenie, co do poziomu hałasu generowanego przez tę myjnię samochodową oraz nałożył obowiązek skrócenia godzin pracy myjni – mówi Bartłomiej Garbacz ze Starostwa Powiatowego w Nowym Targu. I dodaje: – Starosta, nakładając ograniczenia, zobowiązywał inwestora – właściciela myjni samochodowej – do dochowania norm hałasu, które są przewidziane dla tego typu terenu, który występuje tam zgodnie z planem miejscowym. To zobowiązanie powoduje, że inwestor musi podjąć działania w oparciu, o które ten hałas zostanie zmniejszony.
– Efektów nie ma, ale mam nadzieję, że będą wkrótce – stwierdza Bartłomiej Garbacz.
Pan Piotr wywiesił na domu baner
Zdesperowany pan Piotr wywiesił na elewacji budynku baner informujący klientów myjni, jak bardzo jest uciążliwa.
„Myjnia, na którą przyjechałeś, niszczy życie mieszkańców tego domu. Zostało udowodnione, że jej oddziaływanie radykalnie przekracza dopuszczalne normy hałasu, zmieniając nasze życie i naszych dzieci w akustyczną torturę!”, napisał na banerze pan Piotr.
– To nasz apel do kierowców, do ludzi dobrej woli. Inaczej po prostu nie damy rady. To dla nas ostatni krzyk rozpaczy – tłumaczy mężczyzna.
Cała sprawa w starostwie przeciągała się nie tylko z powodu błędów urzędników, ale także z powodu biurokracji. Żeby przebudować myjnię, właścicielka obiektu musi mieć pozwolenie na budowę.
– Dokumenty dołożone do wniosku były niekompletne. Wezwaliśmy inwestora do ich uzupełnienia. Nie zostało to zrobione zgodnie z wymaganiami, które były stawiane projektantowi i byliśmy zobowiązani do odmowy udzielenia pozwolenia na przebudowę – tłumaczy Bartłomiej Garbacz z nowotarskiego starostwa.
– Drugi wniosek został już złożony. Obecnie dokumenty są sprawdzane pod względem kompletności – dodaje urzędnik.
Normy hałasu
Według badań, myjnia przekracza dopuszczalny hałas o 5 decybeli w ciągu dnia i 15 nocą. Pomiar jest uśredniony.
– Poziomy mierzone doraźnie są o wiele wyższe, tylko po uśrednieniu ich wyszedł wynik 58 decybeli – tłumaczy Tomasz Hernik.
Pan Tomasz jest współzałożycielem portalu Coraz Głośniej, który zrzesza osoby poszkodowane zanieczyszczeniem hałasem.
– Podniesienie hałasu do poziomu hałasu odczuwalnego to są 3 decybele. To jest podwojenie poziomu hałasu. Jeśli puszczę sprzęt i podkręcę trzy decybele to nasze ucho odbierze to jako dwukrotnie głośniejsze, a przy 15 decybelach mamy już 34-krotny poziom wzrostu – opowiada Tomasz Hernik.
– Dla nas to jest akustyczny terror. Ktoś może pomyśleć, że chcemy utrudnić komuś zarobkowanie, ale tak nie jest. My walczymy o swoje życie i walczymy już trzy lata. Z każdym dniem jest coraz gorzej. Teraz chyba możemy się domagać tylko zlikwidowania tego obiektu – kończy pan Piotr.