Szef Trybunału Konstytucyjnego mówi o "zamachu stanu". Prawnicy obalają jego tezę
Bogdan Święczkowski, prezes Trybunału Konstytucyjnemu, zarzuca politykom koalicji rządzącej, w tym premierowi Donaldowi Tuskowi "zamach stanu". Zdaniem części prawników, choć dochodzi do łamania konstytucji, i to od dawna, to jednak nie można mówić o zamachu stanu.
Prezes Trybunału Konstytucyjnego Bogdan Święczkowski złożył do prokuratury zawiadomienie o dokonaniu "zamachu stanu" przez m.in. premiera Donalda Tuska i jego ministrów, marszałka Sejmu Szymona Hołownię, marszałka Senatu Małgorzatę Kidawę-Błońską, posłów koalicji rządzącej, a także niektórych sędziów i prokuratorów.
Czy może się okazać, że w Polsce doszło do zamachu stanu? Nie — odpowiadają zgodnie prof. Ryszard Piotrowski, konstytucjonalista z Uniwersytetu Warszawskiego i dr Kamil Stępniak z Centrum Prawa Konstytucyjnego i Monitorowania Praworządności. Eksperci wskazują na potencjalne skutki zawiadomienia, w tym takie, które mogą uderzyć w PiS.
— Jeśli chodzi o zarzut zamachu stanu, to jest teza postawiona na wyrost. Myślę, że przeszliśmy po prostu od koncepcji ładu konstytucyjnego do koncepcji nieładu konstytucyjnego. Obecnie mamy w Polsce nieład konstytucyjny, nieporządek, który prowadzi do pewnego rodzaju chaosu i rzeczywiście uniemożliwienia działalności organom państwowym. — mówi dr Stępniak.
Obaj eksperci zwracają uwagę, że jednak zamach stanu nie ma miejsca wtedy, gdy organy władzy naruszają konstytucję. — Gdyby tak było, to byłaby interpretacja rozszerzająca, bardzo niebezpieczna. Właściwie po 1997 r., czyli od ustanowienia obowiązującej konstytucji, w mniejszym lub większym stopniu wszystkie rządy, naruszały konstytucję, o czym zresztą pisałem już w 2011 r. Nikt jednak nie formułował tezy, że suma naruszeń konstytucji, może oznaczać zamach stanu — mówi Ryszard Piotrowski.