Policja zaprzecza nowym informacjom ws. śmierci Bartosza z Lubina.
Policja odnosi się do opublikowanych nagrań rozmów załogi karetki, która na początku sierpnia została wezwana do 34-letniego Bartosza z Lubina. Mężczyzna zmarł po interwencji policji. Według funkcjonariuszy – żył w momencie przejęcia przez zespół ratownictwa medycznego. Ujawnione przez dziennikarzy Onetu nagrania przeczą tej wersji. “Pojechaliśmy na miejsce tej interwencji i tam się okazało, że pacjent nie żyje” – relacjonowała ratowniczka.
– Z ustaleń relacji policjantki wynika, że nikt w tym czasie nie prowadził żadnej relacji z dyspozytorem, a ratowniczka siedziała w bliskiej odległości policjantki. Według tej wiedzy, którą dysponujemy – to są rozmowy prowadzone z dyspozytorami po tym, kiedy karetkę pogotowia opuściła już policjantka, kiedy już minął dłuższy czas – twierdzi insp. Mariusz Ciarka, rzecznik KGP.
– Kluczowe znaczenie w tej sprawie ma ustalenie przyczyny i chwili śmierci. Dane, którymi dysponujemy obecnie, nie dają podstaw do wyciągania wniosków w tym zakresie – powtórzył Krzysztof Kopania z prowadzącej śledztwo w tej sprawie prokuratury w Łodzi.
– Z tych nagrań jasno wynika, że karetka zabrała zwłoki. Jeśli ratownicy byli zmuszeni do zabrania zwłok, to mogli też zatrzeć pewne ślady, których dziś nie będziemy w stanie stwierdzić -uważa dr Wojciech Kasprzyk, pełnomocnik poszkodowanych.