Petro Poroszenko wylądował w Kijowie. Sąd może zdecydować o jego areszcie.
Były prezydent Ukrainy Petro Poroszenko, obecnie przywódca opozycyjnej Europejskiej Solidarności, przyleciał w poniedziałek z Warszawy do Kijowa, gdzie może zostać aresztowany w związku ze sprawą dotyczącą rzekomego zamachu stanu. Na lotnisku w stolicy ukraińskiej zebrało się kilka tysięcy jego zwolenników, wykrzykujących hasła “Nie dyktaturze” i “Ręce precz od Poroszenki”.
W drugiej połowie grudnia ukraińskie Państwowe Biuro Śledcze podało, że Poroszenkę poinformowano o możliwości popełnienia przez niego przestępstwa z artykułu dotyczącego zdrady stanu i wspierania terroryzmu. Śledczy poinformowali, że osoby figurujące w aktach sprawy miały za państwowe pieniądze kupować węgiel od samozwańczych republik w Donbasie, przez co uzależniły ukraińską sferę energetyczną od Rosji i separatystów.
Obrońcy Poroszenki uzasadniali, że dostawy węgla z terenów Donbasu, niekontrolowanych przez Kijów, nie były nielegalne, a wręcz w ówczesnych okolicznościach były niezbędne. Podkreślali, że pieniądze za węgiel otrzymywali nie separatyści, lecz ukraińskie przedsiębiorstwa, odprowadzające podatki do budżetu.
W poniedziałek samolot z Poroszenką na pokładzie wylądował na lotnisku Żulany w Kijowie. Tego samego dnia kijowski sąd ma zdecydować w sprawie ewentualnego umieszczenia byłego prezydenta w areszcie. Na początku stycznia sąd w Kijowie poinformował o zajęciu majątku Poroszenki w ramach sprawy dotyczącej rzekomej zdrady stanu.
Poroszenko poinformował po przylocie, że podczas kontroli na kijowskim lotnisku funkcjonariusze Państwowego Biura Śledczego (ukr. DBR) zabrali mu paszport w celu “ustalenia tożsamości”. Dokumentu nie oddawali przez długi czas. Były prezydent nazwał to prowokacją. Ostatecznie paszport został oddany byłemu przywódcy, który – po wyjściu z lotniska – wystąpił przez tłumem zgromadzonych zwolenników.