Papieros, zapalniczka albo butelka oleju. Tak Wenezuelczycy płacą za paliwo, bo ich waluta jest bezwartościowa
Kierowcy w pogrążonej w kryzysie gospodarczym i politycznym Wenezueli cieszą się najtańszą benzyną na świecie. Państwo posiada znaczne złoża ropy, a paliwo jest tak mocno subsydiowane przez rząd, że zapełnienie całego baku kosztuje mniej niż równowartość amerykańskiego centa. Hiperinflacja sprawia jednak, że papierowa waluta Wenezueli, suwerenny boliwar, jest prawie bezwartościowa, więc w wielu miejscach nieakceptowana. Z tego powodu, kierowcy „płacą” za paliwo w inny sposób.
Pracownicy stacji najczęściej otrzymują towary deficytowe, czyli np. olej, kaszę czy kukurydzę. W związku z hiperinflacją, 35-krotnie podniesiono pensję minimalną w kraju, jednak to napędziło jedynie wzrost cen.
Międzynarodowy Fundusz Walutowy szacuje, że w tym roku inflacja w Wenezueli może osiągnąć 200 tys. proc.
Wenezuela, która posiada największe rezerwy ropy naftowej na świecie, była kiedyś bardzo bogata. Ale gospodarka popadła w ruinę po dwóch dekadach rządów socjalistów.
Kraj opuściło już ok. 4 mln ludzi, czyli ok. 18 proc. ludności. Każdego dnia z Wenezueli ucieka kolejnych 5 tys. osób.
Sytuację w kraju pogorszyły jeszcze sankcje narzucone przez Stany Zjednoczone na Wenezuelę. USA od lat wywierały presję na reżim Nicolasa Maduro. Naciski gospodarcze wzmocniły się za kadencji Donalda Trumpa, a w szczególności po tym, jak w Wenezueli rozpoczęła się dwuwładza.