Koniec epickiej ery na lotnisku w Wellington. Legendarnych orłów z Hobbita już tam nie zobaczysz!
Po ponad dekadzie strzegły nieba nad halą przylotów, teraz znikają w cień historii. Dwie monumentalne rzeźby orłów inspirowanych światem Tolkiena zostaną usunięte z sufitu lotniska w Wellington w Nowej Zelandii. Decyzja zapadła w związku z przygotowaniami do tajemniczej nowej ekspozycji, której szczegóły zostaną ujawnione jeszcze w tym roku.
Strażnicy Śródziemia kończą służbę
Wielkie orły – znane fanom jako posłańcy i wybawiciele z trylogii "Władca Pierścieni" oraz "Hobbita" – stały się symbolem nowozelandzkiego lotniska od momentu ich instalacji w 2013 roku. Monumentalne ptaki o rozpiętości skrzydeł aż 15 metrów i wadze 1,2 tony każda, stały się obowiązkowym punktem dla każdego fana uniwersum Tolkiena odwiedzającego stolicę Nowej Zelandii.
Na grzbiecie jednego z orłów umieszczono postać Gandalfa, wiernego przewodnika i czarodzieja z tolkienowskiego świata. Całość została wykonana przez słynną firmę Wētā Workshop – tę samą, która stworzyła kostiumy i efekty specjalne do filmowej trylogii Petera Jacksona.
"Widok odlatujących orłów nie jest niczym niezwykłym, ale tym razem będzie to dla nas bardzo symboliczne" – powiedział dyrektor lotniska Matt Clarke.
Co dalej? Smaug zostaje, orły do magazynu
Choć fani fantasy z pewnością odczują brak podniebnych strażników, nie wszystko jeszcze stracone. W terminalu nadal pozostanie gigantyczna rzeźba Smauga – ziejącego ogniem smoka z trylogii "Hobbit". Orły natomiast mają trafić do magazynu. Na razie nie ogłoszono dla nich żadnej nowej lokalizacji ani planów ekspozycji.
To jednak nie koniec magicznych dekoracji na lotnisku. Jak zapowiadają władze portu lotniczego, wspólnie z Wētā Workshop trwają prace nad nową instalacją, która ma być "unikalną i lokalną kontynuacją dziedzictwa filmowego Nowej Zelandii".
"Obserwujcie niebo – wkrótce ogłosimy, co pojawi się na miejscu orłów" – zachęca Clarke.
Orły, które przetrwały wszystko... prawie
Rzeźby orłów przetrwały ponad dekadę, intensywną ekspozycję i... trzęsienie ziemi. W 2014 roku jeden z ptaków uległ uszkodzeniu w wyniku wstrząsów sejsmicznych. Na szczęście nikt nie odniósł obrażeń, a rzeźba została naprawiona i ponownie zawieszona.
Dla tysięcy turystów lądujących w Wellington, orły były nie tylko efektowną instalacją, ale też symboliczną bramą do Śródziemia – przypomnieniem, że Nowa Zelandia to nie tylko malowniczy kraj, ale także legendarna sceneria dla jednej z najważniejszych sag filmowych XXI wieku.
Choć gigantyczne ptaki wkrótce znikną z hali przylotów, jedno jest pewne: dziedzictwo Tolkiena nadal będzie obecne w sercu Nowej Zelandii – może tylko pod nieco inną postacią.