Kolejne dwie osoby zginęły w marokańskich “kopalniach śmierci”. Protestujący w mieście Dżarada mają dosyć biedy
W Dżaradzie w północno-wschodnim Maroku ludzie wyszli na ulicę, by wyrazić swój gniew po tym, jak kolejne osoby zginęły w zamkniętej kopalni. Ludzie podejmują ryzyko i schodzą do tzw. kopalni śmierci, żeby zarobić na utrzymanie. Niezadowolenie potęgowała przedłużająca się akcja ratunkowa, która trwała 36 godzin.
Protestujący maszerowali z marokańskimi flagami. Nieśli atrapy trumien, do których przyczepiono zdjęcia dwóch ofiar wypadku w kopalni.
Podobny protest odbył się w grudniu 2017 roku, gdy w „kopalniach śmierci” zginęło dwóch braci.
Do pracy w zamkniętych, niebezpiecznych kopalniach mieszkańców Dżarady zmusza bieda i niewielkie szanse na inną pracę. Domagają się „ekonomicznych alternatyw”.
Każdego dnia, setki ludzi schodzą do nie spełniających podstawowych wymogów bezpieczeństwa kopalni. Poza ryzykiem zawalenia, górnicy-amatorzy narażeni są na wdychanie szkodliwego pyłu.
Rząd zamknął kopalnie w 1990 roku, pracowało w nich ponad 9 tysięcy ludzi. Skutkiem tej decyzji były masowe emigracje z miasta i zapaść gospodarcza regionu.