Kilkanaście ofiar dopalaczy w Zawierciu. „Nazwałem to duch”
Plaga dopalaczy w Zawierciu. Nieoficjalnie mówi się, że w trzy miesiące zmarło po ich zażyciu 18 osób. Problem nie dotyczy już tylko młodych ludzi. Wśród ofiar są ojcowie i matki. – Nazwałem to „duch”, bo w pewnym momencie człowiek zapomina o oddychaniu – mówi 50-latek, który cudem przeżył kontakt z śmiercionośnym dopalaczem. Według naszych rozmówców, dopalacze to powszechny problem w Zawierciu. Nie dotyczy tylko młodego pokolenia. Mówi się, że biorą wszyscy. Wśród ofiar są osoby w średnim wieku, ojcowie i matki.
Próbowałam obudzić męża do pracy, ale niestety go nie dobudziłam. Był martwy. Zmarł na wersalce. Głowę miał zimną, nie oddychał – wspomina żona 44-latka.
Jedna porcja dopalacza kosztuje zaledwie 20 złotych.
– Mąż zszedł do sąsiadki, do Dagmary, jak sam powiedział – po towar. Przyszedł z tym do domu. To była taka kulka. Od razu po zażyciu poczuł się źle, nie mógł ustać na nogach – dodaje kobieta.
Ze śmiercią ojca nie może pogodzić się 20-letnia Angelika.
– Próbowaliśmy rozmawiać z tą Dagmarą. Mimo tych wszystkich zgonów, ona dalej nie przyznaje się, że sprzedaje dopalacze. A jestem tego pewna, bo sama od niej to kupowałam jakiś czas temu. One [z koleżanką – red.] są jak wirus, z kim się nie zetkną, to te osoby umierają. To nie jest normalne – podkreśla.
Kilkanaście dni temu w sieci pojawił się szokujący film. Widać na nim, jak mężczyzna zażywa dopalacze przy dziecku. Film kilkaset razy oznaczyliście, jako #tematdlauwagi. Nasi reporterzy ruszyli tropem tego nagrania. Udało im się dotrzeć do uczestników libacji.
– Wiem sporo w tym temacie. Mogę pokazać wam nawet mieszkanie, w którym mieszkała kobieta, która zmarła po zażyciu tych dopalaczy. Osierociła trójkę dzieci – mówi Sandra, mieszkanka Zawiercia.
Świadkiem dramatycznych wydarzeń u matki trójki dzieci, była jedna z sąsiadek.
– Jak doszłam do jej mieszkania, to była już po reanimacji. Leżała na podłodze sina. Twarz miała zmienioną, ręce do połowy fioletowe, koszmar. Dzieciaki były w pokoju, obok niej, a to jeszcze maluchy: dziewięć lat, sześć i dziewięć miesięcy – relacjonuje.
To, że kobieta zażywała dopalacze nie jest dla sąsiadów i znajomych żadną tajemnicą.
– Ona ćpała ten kryształ. W końcu siadła na łóżku i już po prostu nie wstała – dodaje Sandra.
Nasi reporterzy dotarli do kolejnych rodzin, które opłakują bliskich.– Ojciec dziwnie wyglądał. Okropnie. Miał źrenice jak szpilki. Wyglądał jakby zjadało go coś od środka. W tym dniu wyglądał jak trup. Pytałam, czy coś brał, ale mówił, że nie – opowiada córka ofiary.
– Dla mnie to był szok, nie mogłam męża rano dobudzić, nie wierzyłam w to, co się dzieje – dodaje żona 43-latka.
– Ojciec zmarł jak większość tych, co zażyli ten dopalacz. Poszedł spać i już nie wstał. Rano, jak przyjechali lekarze stwierdzić zgon, znaleźliśmy przy nim taką kulkę, kryształ – wskazuje córka.
Naszym dziennikarzom udało się dotrzeć do człowieka, który przeżył kontakt ze śmiercionośnym dopalaczem. Lekarze przez kilka dni walczyli o jego życie. To 50-letni mężczyzna. Ma żonę, dzieci, dwoje wnuków.
– Często byłem na haju. Żałuję. Dawało mi to pobudzenie. Brałem, żeby pokazać żonie, że jeszcze potrafię, że mogę więcej pracować i zarobić więcej pieniędzy – wyznaje mężczyzna.
Jego relacja z dnia, kiedy zażył dopalacz jest przerażająca.
– Nie minęło pięć minut od zażycia i poczułem się bardzo źle. Zacząłem się sam ratować. Zadzwoniłem po syna. Nic nie pomagało. Miałem mroczki przed oczami, urwanie filmu i bezdech. Krótkie oddechy, jakbym nie czuł, że już oddycham – opowiada mężczyzna.
Zatrutego dopalaczami mężczyznę znalazła żona, która wieczorem wróciła z pracy.
– Przytuliła mnie do piersi. Usłyszała tylko takie yhh…, taki ciężki oddech i koniec. Miałem sine usta, paznokcie. Już nie oddychałem, serducho przestało bić. Wiem, że żyję dzięki żonie – mówi 50-latek.
O dopalaczu, który zażył mówi „duch”.
– W pewnym momencie człowiek przestaje oddychać, zapomina o oddychaniu. Tak, jakby mózg podświadomie mówił: „Przestań oddychać”. Duch zabiera życie, zabiera oddech.
Większość osób, z którymi rozmawialiśmy, jako winne rozpowszechniania silnie trującej substancji wskazuje dwie kobiety. Te zgodziły się porozmawiać z naszym reporterem. Czy przyznają się do winy? Co w sprawie robi policja?