PolskaJechał na ferie w góry, został śmiertelnie potrącony. “Wypadek? Ja bym powiedział, że zabójstwo”

Jechał na ferie w góry, został śmiertelnie potrącony. “Wypadek? Ja bym powiedział, że zabójstwo”

– Wypadek? Ja bym powiedział, że to zabójstwo – mówi sołtys Wawrowa. W piątek w tej niewielkiej miejscowości pod Gorzowem zginął 10-latek, jak mówią świadkowie – uderzony i przejechany przez kierowcę bmw.

Jechał na ferie w góry, został śmiertelnie potrącony. “Wypadek? Ja bym powiedział, że zabójstwo”


Autokar, którym rodziny wybierały się na ferie do Zakopanego, zaparkowany był pod kościołem w Wawrowie. Tuż przed północą rodziny pakowały jeszcze walizki do pojazdu. Podróż zaplanowana była na godziny nocne, bo do przejechania było 600 km.

Nagle, od strony Gorzowa Wielkopolskiego, z dużą prędkością zaczęło zbliżać się ciemne bmw. Jego kierowca potrącił 10-latka z wycieczki i uciekł w stronę Czechowa.

– Ten kierowca musiał z daleka ich widzieć. Mimo że było ciemno i padał deszcz, to miejsce było oświetlone, było widać, że coś się dzieje, autobus stał na światłach awaryjnych – relacjonuje Krzysztof Chrostek, sołtys Wawrowa. I zaznacza: – Wielką nieodpowiedzialnością było wjeżdżanie w takie miejsce na pełnej prędkości, silnik wył.

– Chłopiec mógł być uratowany., ale ten człowiek nie zatrzymał się – mówi pan Krystian, jeden z rodziców, uczestnik wyjazdu.

– Kierowca zachowywał się, tak, jakby chciał to zrobić. Z jego strony nawet nie było próby hamowania, jakiejkolwiek reakcji. Kiedy uderzył w tego chłopca, to jeszcze przyspieszył, rozjeżdżając go. To było dziwne, bo człowiek w takiej sytuacji odruchowo hamuje, a on jeszcze przyspieszył. I uciekł – mówi Krzysztof Chrostek.

– Ten wypadek to nawet nie wypadek, ja bym powiedział, że to zabójstwo – uważa pan Krzysztof.

Ze służb pierwsza na miejscu pojawiła się policja.

– Policjantka ruchu drogowego przeprowadziła czynności reanimacyjne. Później były one kontynuowane przez załogę pogotowia ratunkowego – mówi podinspektor Marcin Maludy, rzecznik Komendanta Wojewódzkiego Policji w Gorzowie Wielkopolskim.

Chłopca przewieziono do szpitala, niestety bez oznak życia. Mimo resuscytacji, nie udało się go uratować.

– Od razu wiedziałem o kogo chodzi. My się tu znamy, to nie jest anonimowa społeczność. To był ministrant, mam jego uśmiech i twarz przed oczami – mówi ksiądz Andrzej Kołodziejczyk, proboszcz parafii w Wawrowie. I dodaje: – Ostatnio widziałem go na kolędzie. Rozmawialiśmy m.in. o tym wyjeździe. Bardzo się cieszył. Planował, że będzie dobrze zjeżdżać i trochę pościga się z bratem. Namawiał mamę, żeby też pojeździła z nim na nartach.

Poszukiwania kierowcy, który potrącił 10-latka

Tymczasem, policja rozpoczęła poszukiwania kierowcy bmw. Zaczęto odtwarzać monitoringi. Niestety, noc i padający deszcz utrudniały identyfikację auta.

– Udało nam się odtworzyć numer rejestracyjny, a krótko później znaleźliśmy auto. Było zaparkowane w kompleksie leśnym, właściwie porzucone – mówi podinspektor Marcin Maludy.

Po kilkunastu godzinach od wypadku udało się zidentyfikować samochód. Pochodził z wypożyczalni. Dzięki temu udało się namierzyć kierowcę – 26-letniego Krzysztofa P.

– [Podczas zatrzymania – red.] mężczyzna wsiadał do taksówki, był całkowicie zaskoczony. Był przekonany, że jeszcze długo będzie cieszył się wolnością – mówi podinspektor Marcin Maludy.

Jak mówi rzecznik, kierowca przyznał się, że prowadził auto, kiedy uderzył 10-latka.

– Tłumaczył, że przyjmował narkotyki i przede wszystkim posiadał je przy sobie – mówi podinspektor Marcin Maludy.

Zatrzymani ws. wypadku, w którym zginął 10-latek

– Mężczyzna nie działał sam, jeśli chodzi o działania [po wypadku – red.]. Do sprawy zatrzymaliśmy też dwie inne osoby. Jedna z nich to o dwa lata starszy brat mężczyzny, a druga to 24-letnia kobieta. Tym osobom wstępnie zarzuca się, że próbowały utrudnić śledztwo. Są poważnie brani pod uwagę jako osoby, które ukryły to auto w lesie. W ujęciu policyjnym mówi się o zacieraniu śladów i utrudnianiu śledztwa – wyjaśnia rzecznik gorzowskiej policji.

Zatrzymany kierowca pochodzi z Gorzowa Wielkopolskiego.

– Przechodzimy tragedię i my, i tamta rodzina. Parę lat temu pochowaliśmy mojego brata, więc wiemy, co ta rodzina przeżywa – mówi kuzynka Krzysztofa P.

– On nie pił. A narkotyki? Dowiedziałam się o tym z wiadomości. Nikt nie wiedział, że ma zakaz prowadzenia pojazdów, bo jest osobą dorosłą – stwierdza kobieta.

– Jeśli chodzi o sprawcę, to ten problem jest jeszcze poza rodzicami chłopca, tym bardziej, że Mateusz umierał na rękach taty. I to nie jest ten moment, żeby zatrzymywać się przy tamtym człowieku. Teraz nie ma w nich gniewu, bo nie ma miejsca siły na ten gniew, bo tak naprawdę przede wszystkim jest strata – mówi ksiądz Andrzej Kołodziejczyk.

Wybrane dla Ciebie