Zniszczone kable na Bałtyku. Niepokojące słowa nurka bojowego GROM-u o Polsce

W obliczu niedawnych zdarzeń na dnie Morza Bałtyckiego, gdzie doszło do uszkodzenia dwóch kluczowych kabli podmorskich, opinia publiczna oraz eksperci stają przed palącymi pytaniami dotyczącymi bezpieczeństwa infrastruktury krytycznej.

Zniszczone kable na Bałtyku. Niepokojące słowa nurka bojowego GROM-u o Polsce

W grę wchodzi możliwość sabotażu, a jako potencjalni sprawcy wymieniani są aktorzy międzynarodowi tacy jak Rosja czy Chiny. W rozmowie z Onetem, były nurek bojowy, specjalista z doświadczeniem w jednostkach GROM i Formoza, podzielił się swoimi przemyśleniami na temat tego, jak akcja sabotażowa mogła zostać przeprowadzona.

Rozmówca Onetu podkreśla, że chociaż infrastruktura ta jest chroniona systemami elektronicznymi, fizyczna ochrona na pełnej długości jest niemożliwa. Wskazują przy tym na ograniczenia wynikające z głębokości, na której kable się znajdują, oraz na to, że do ich zabezpieczenia niezbędne są specjalistyczne jednostki i sprzęt.

Zdaniem byłego nurka bojowego, przeprowadzenie operacji sabotażowej nie musi być długotrwałym procesem. — Omawialiśmy tę akcję z kolegami i doszliśmy do wniosku, że jest ona do zrobienia od ręki. To nie jest trzymiesięczny proces planowania, rozpisywanie wszystkiego na poszczególne elementy. Jeżeli wiemy, gdzie jest kabel, wiemy na jakiej głębokości, znamy ciśnienia, to jesteśmy w stanie taką robotę przeprowadzić w 72 godz. — mówi w rozmowie z Onetem.

Nurek zwraca uwagę na słabe przygotowanie naszego kraju. – Polska ma bardzo długą granicę morską. Mamy duże porty morskie, Naftoport, rafinerię. To wszystko powinno być objęte bardzo mocną kontrolą kontrwywiadowczą, ale też ochroną i obroną wojska, ponieważ ta infrastruktura staje się elementem przetargowym – mówi.

– W tym wszystkim kluczowa jest oczywiście marynarka wojenna, która w naszym przypadku istnieje w jakiś szczątkowym wymiarze. To sprawia, że jesteśmy bezbronni. Nie mamy możliwości skutecznego przeciwdziałania. Nasze trałowce, które nazywamy “poławiaczami pereł”, to są okręty do walki przeciwminowej, ale żadnych skutecznych jednostek uderzeniowych nie mamy. Jednostek, które są w stanie prowadzić wojnę podwodną, też nie mamy, bo nie mamy żadnego okrętu podwodnego zdolnego do służby operacyjnej – dodaje i apeluje o rozwój morskich sił zbrojnych.

Wybrane dla Ciebie