Zamienił życie sąsiadów w koszmar. Urzędnicy rozkładają ręce
Smród, kał i mocz na klatce schodowej. – Ten fetor zabija człowieka – mówi sąsiadka pana Wiesława. Mężczyzna jest alkoholikiem. Życie swoje i swoich sąsiadów zamienił w koszmar. I chociaż wszystkie instytucje wiedzą o trudnej sytuacji, rozkładają ręce. – To jest święte prawo własności. Ten człowiek mieszka w mieszkaniu, które jest jego własnością. To on decyduje, co w nim robi. To jego wolna własna wola – mówi urzędnik.
Mieszkańcy jednego z bloków w Elblągu od kilku lat zmagają się z wyjątkowo uciążliwym sąsiadem. Pan Wiesław ma problemy z alkoholem. W koszmar obrócił nie tylko swoje życie, ale również życie swoich sąsiadów. Mieszkanie mężczyzny tonie w śmieciach, kale i moczu. Wszystko to ląduje również na klatce schodowej.
Smród wdziera się do mieszkań sąsiadów. – Ten fetor zabija człowieka – przyznaje pani Jadwiga.
Pan Wiesław z trudem się porusza. Dziennikarka Uwagi! rozmawiała z mężczyzną. Nie potrafił powiedzieć, który jest rok. Był zaskoczony informacją o śmierci brata i matki.
– Wszyscy myślą, że nam zależy na eksmisji. A nam zależy na tym, żeby wreszcie ktoś władny nie przyglądał się sprawie, nie analizował, ale zaczął działać – dodaje pani Maria sąsiadka.
Jak mówią sąsiedzi i administrator budynku, od lat nie otrzymali jednak oczekiwanego wsparcia od odpowiednich instytucji.
W mieszkaniu interweniowali wielokrotnie policjanci i strażnicy miejscy. – Interweniowaliśmy na prośbę mieszkańców, ale również samego lokatora. Miał problem z gośćmi, którzy nie chcieli opuścić mieszkania – tłumaczy Krzysztof Nowacki z Komendy Policji w Elblągu.
Sprawa jest znana zarządcy budynku.
Dlaczego instytucje, które mogą pomóc panu Wiesławowi, rozkładają ręce? – To jest święte prawo własności. Ten człowiek mieszka w mieszkaniu, które jest jego własnością. To on decyduje, co w nim robi. To jego wolna, własna wola. Nie można człowieka wziąć i zmusić żeby się siłą leczył – uważa Łukasz Mierzejewski z Urzędu Miasta w Elblągu.
Dziennikarka Uwagi! postanowiła namówić mężczyznę do przyjęcia pomocy od urzędników. Nie musiała długo przekonywać pana Wiesława. Zgodził się na oczyszczenie lokalu. Przeniósł się na ten czas do schroniska dla bezdomnych. Wyraził też wolę na leczenie z alkoholizmu.