PolskaUwięziona i poniżana przez najbliższą rodzinę

Uwięziona i poniżana przez najbliższą rodzinę

75-letnia, chora na schizofrenię pani Wiesława Mintus przez osiem lat miała być poniżana przez brata i bratową, zadłużyła się też przez nich na prawie 70 tysięcy złotych.

Uwięziona i poniżana przez najbliższą rodzinę

Śmierć syna

Trwająca osiem lat gehenna pani Wiesławy zaczęła się od rodzinnej tragedii.

Załamałam się po stracie syna, który zginął w tragicznych okolicznościach. Spłonął w piecu ciepłowniczym. Wtedy zachorowałam na schizofrenię. Słyszałam głosy, to było nie do zniesienia - wspomina kobieta.

Po śmierci syna, pani Wiesława musiała samotnie zajmować się córką z porażeniem mózgowym. Jej mąż alkoholik, zmarł w 2002 roku, córka Marzena trzy lata później.

Lata zaniedbań spowodowane chorobą psychiczną i trudną sytuacją życiową zrujnowały zdrowie pani Wiesławy, chorowała na tarczycę, serce i astmę. Tę sytuację wykorzystała jej najbliższa rodzina.

Kiedy poszłam do nich po raz pierwszy, usłyszałam, że mam oddać dokumenty i pieniądze. Wyzywali mnie od czubka, lenia - wspomina pani Wiesława Mintus.

Z opowieści kobiety wynika, że brat i bratowa wykorzystywali ją do brania pożyczek na duże kwoty.

– Brat mnie wziął do siebie i zaczęła się ta gehenna. Poprosił mnie, żebym coś mu podpisała. Na początku chodziło o 15 tysięcy złotych – przyznaje.

Kredyty

W czasie niespełna trzech lat na panią Wiesławę zostało wziętych prawie dwadzieścia kredytów w różnych instytucjach, najczęściej parabankach. Niespłacany dług urósł do prawie 70 tysięcy złotych.

Brat i bratowa mieli zabronić kobiecie kontaktów z rodziną. Nikt z bliskich nie wiedział o jej trudnej sytuacji. Dodatkowo, aby sprawę zachować w tajemnicy, przeprowadzili się do Małomic w woj. lubuskim, ponad trzysta kilometrów od rodzinnego Sieradza.

– Jak brałam pożyczki to byli dla mnie bardzo mili. Potem jedyne, co miałam to parę groszy na tacę do kościoła. Nie było mi wolno odbierać telefonów, pisać listów – opowiada pani Wiesława.

Sprawa wyszła na jaw, gdy pani Wiesława, pod pretekstem wizyty u lekarza, uciekła od brata. Wróciła do zdewastowanego rodzinnego domu, a o wszystkim opowiedziała synowej.

– Ona była w takim stanie, że mogli nią manipulować. Nigdy nie zostawiali jej samej. Kredyty były brane i niespłacane. To było ich świadome działanie – uważa synowa pani Wiesławy.

Brat pani Wiesławy wszystkiemu zaprzecza. Przekonuje, że jego siostra samodzielnie wzięła kilkanaście kredytów.

– Ona jest chora. Sama brała pieniądze. Potem cała jej emerytura szła na te długi. Jak wyjechała do Sieradza, to przestałem spłacać raty – przekonuje pan Jan.

Nowe życie

Dopiero po ucieczce od brata, kobieta zaczęła się prawidłowo leczyć i zdawać sobie sprawę z oszustwa, którego mogła paść ofiarą. Niestety długami zajęli się komornicy, którzy teraz nękają kobietę.

– Były miesiące, kiedy ona żyła za 100 złotych. Nieraz nie miała do jedzenia nic i mdlała z głodu – mówi pani Wiesława Krawczyk, sąsiadka.

Sprawa trafiła do prokuratury jednak brat i bratowa przeprowadzili się w tym czasie do Wielkiej Brytanii, utrudniając tym samym śledztwo. Małżeństwo nie przyznają się do winy. W sprawie o oszustwo prokuratura już dwa razy umorzyła postępowanie.

Po zajęciach komorniczych, pani Wiesławie zostaje niespełna osiemset złotych miesięcznie, za które w większości kupuje leki. Żyje, dzięki pomocy sąsiadów.

– Wiesia jest bardzo ciepłą osobą, lubię do niej przychodzić – mówi sąsiadka.

Pani Wiesławie pomaga też opieka społeczna, a od kilku miesięcy w pomoc włączyła się również lokalna fundacja. Udało się już wymienić okna. W planach jest jeszcze remont dachu, ocieplenie budynku i przystosowanie go do wymogów osoby niepełnosprawnej.

– Teraz jestem szczęśliwa. Wciąż jednak przeżywam i cierpię z powodu każdej wizyty komornika. Chcę uwolnić się od długów – kończy pani Wiesława.

Wybrane dla Ciebie