Toną w błocie, by wydostać się z domu. „Czy musi dojść do tragedii?”
Od miesięcy żyją na terenie budowy. Z powodu rozkopanej drogi i ogromnego błota nie mogą normalnie wydostać się z własnych domów. Czy urzędnicy w końcu pomogą mieszkańcom ulicy Wiosennej?
(materiał reporterów “Uwaga” TVN)
Budowa sieci kanalizacji sanitarnej – to bezpośrednia przyczyna trwającego od października ubiegłego roku koszmaru rodzin mieszkających na ulicy Wiosennej w jednej z miejscowości w gminie Wejherowo.
– Dzieci nosimy na rękach. Mój starszy syn jako tako sobie radzi, ale jak przychodzi do domu, to ma ubłocone spodnie i kurtkę. Ja też wpadałam w błoto. Raz za szybko skręciłam i wpadłam w błoto po kolana, miałam wtedy córkę na rękach. Udało mi się podnieść ją do góry, dzięki temu nie utonęłyśmy razem – opowiada pani Angelika.
– Ja któregoś razu przewróciłam się z dzieckiem. Byłam cała w błocie. Nie mogłam wstać, bo bagno mnie aż zasysało. W tym czasie mój Marcelek płakał. Wyciągnęłam telefon i zadzwoniłam na 112, bo wokoło nie było nikogo. Przyjechała straż, ale też mieli trudności z dostaniem się tutaj – relacjonuje pani Monika.
– Płakałam z bezsilności. Nie byłam w stanie pomóc dziecku, które płacze i boi się, bo sama nie mogłam wyjść z bagna – dodaje kobieta.
By przejść przez błoto potrzebne są kalosze lub wodery
Warunki, w których od miesięcy muszą żyć mieszkańcy Wiosennej, utrudniają wykonywanie zwykłych czynności, takich jak robienie zakupów, zaprowadzanie dzieci do żłobków. Problemem jest codzienne dotarcie do pracy.
Zimą mieszkańcy muszą rękami nosić opał potrzeby do ogrzania domów. – Worki z opałem ważą po 25 kg, a na zimę trzeba mieć tego 4-5 ton. Raz na tydzień muszę przenieść 20-30 worków – wylicza pan Karol. I dodaje: – Przez co najmniej dwa miesiące nie wywozimy szamba, bo nie ma jak do nas dojechać.
– Nie chodzi o to, że narzekamy, że coś [budowa kanalizacji – red.] jest robione. Bo dobrze, że robią, dziękujemy. Z tym, że trwa to długi i jest to uciążliwe – mówi pani Angelika. I dodaje: – Wiem, że oni tłumaczą się pogodą, że nie mają wpływu na warunki pogodowe, ale skoro zabrali się za to na jesień, to firma powinna być przygotowana na każde warunki.
Pan Rafał błoto pokonuje w woderach.
– W aucie się przebieram – opowiada mężczyzna.
– O 16:20 dzieci kończą zajęcia w szkole, wracają taką drogą, na której nie ma żadnego oświetlenia. Wystarczy, że dziecko źle stanie i może wpaść do głębokiej wody. Jeżeli dziecko poleci tam twarzą to się zachłyśnie – tłumaczy pan Rafał.
– Boję się, że dzieci po drodze coś sobie złamią, wykręcą nogę czy cokolwiek innego. Skutki takiego upadku w błocie mogą być poważne – dodaje pani Angelika.
Zdaniem mieszkańców, gdyby coś się wydarzyło to służby nie dałyby rady dojechać do ich domów. Mieliśmy okazję się o tym przekonać. Na miejscu pojawił się ambulans. – Chyba trzeba szukać alternatywny, bo gdybyśmy ugrzęźli, to byłoby trzeba wzywać straż pożarną, żeby nas wyciągali – usłyszeliśmy od ratowników.
Czy uda się pomóc mieszkańcom?
– Najpierw wójt mówił, że do 15 stycznia zaczynają naprawę, ale nikt nie zaczął tego naprawiać. Teraz stwierdzili, że w taką pogodę nie ma sensu naprawiać drogi i poczekają do wiosny – ubolewa pani Angelika.
– Czekamy na tak zwane okienko pogodowe, żeby wykonawca mógł wejść i dokonać odtworzenia nawierzchni drogi – tłumaczy Jacek Macholl z Urzędu Gminy Wejherowo. I dodaje: – Rozumiem, że są duże niedogodności. Będziemy się starać rozwiązać je jak najszybciej.
– Czy żyjemy w takim społeczeństwie, że musi dojść do tragedii, żeby ludzie zrozumieli ludzką krzywdę. I co wtedy? Zaczną nam tutaj znicze stawiać i płakać. Może już teraz powinni się obudzić, zanim dojdzie do tragedii. Teraz jest ten czas, żeby pomóc – kwituje pani Monika.