PolskaRodzice zastępczy chcą, by dzieci wróciły do domu, z którego zostały zabrane. „Nie grozi im tam żadne niebezpieczeństwo”

Rodzice zastępczy chcą, by dzieci wróciły do domu, z którego zostały zabrane. „Nie grozi im tam żadne niebezpieczeństwo”

Półtoraroczna Patrycja, 6-letni Bartek i 8-letni Przemek już blisko rok nie mieszkają w rodzinnym domu. Z naszą redakcją skontaktowała się rodzina zastępcza, która apeluje, by dzieci wróciły do matki.

Rodzice zastępczy chcą, by dzieci wróciły do domu, z którego zostały zabrane. „Nie grozi im tam żadne niebezpieczeństwo”

– Uważam, że nie ma powodu, by te dzieci przebywały u nas – przekonuje Robert Palacz, który prowadzi Rodzinny Dom Dziecka.

Patrycja, Bartek i Przemek są w rodzinie zastępczej od grudnia ubiegłego roku. – W tej chwili w poprzedniej rodzinie nic się nie dzieje, nie ma przemocy. Żadne niebezpieczeństwo tym dzieciom nie grozi. One mogłyby spokojnie przebywać z matką, ale od prawie roku wciąż są w pieczy zastępczej – zwraca uwagę Robert Palacz. – My też chcemy, jak najszybciej wrócić do domu – mówią dzieci pani Magdaleny.

Troje dzieci trafiło do pieczy zastępczej

20 grudnia 2022 roku do pani Magdaleny przyszedł kurator i pracownice MOPS-u. – Odebrano mi dzieci, bo mąż nadużywał alkoholu i stosował przemoc. Do dzieci też był agresywny. Jak hałasowały to potrafił wziąć je za chabety, otworzyć drzwi i musiały stać za drzwiami – opowiada kobieta.

Pani Magdalena twierdzi, że reagowała, kiedy widziała takie sytuacje. – Wyzywałam go, mówiłam, że tak się nie robi. Że to są dzieci i one mają prawo hałasować. I jego agresja była kierowana w moją stronę – przywołuje. – Jak wypił, to potrafił położyć się na wersalkę i załatwiać tam potrzeby fizjologiczne. Co kupowałam nową wersalkę, to sytuacja robiła się taka sama – dodaje pani Magdalena.

Z relacji kobiety wynika, że kurator informował ich o zagrożeniu odebrania dzieci.
– Mimo tego, że ja nie nadużywam alkoholu i nie robię nic dzieciom. Z kolei mąż nic sobie z tego nie robił – mówi pani Magdalena.

Rodzina miała założoną Niebieską Kartę

W rodzinie wielokrotnie interweniowała policja, założono procedurę Niebieskiej Karty, przychodzili też pracownicy socjalni i kurator. – O tej konkretnej sprawie nie mogę z państwem rozmawiać, bo obowiązuje nas tajemnica zawodowa dotycząca tej rodziny – stwierdza Olga Dargiel z ośrodka pomocy rodzinie.

– Przychodziła pani z MOPS-u, chcieli mi pomóc, ale ja tę pomoc odrzuciłam. Byłoby inaczej, ale nie chciałam pomocy – przyznaje pani Magdalena.

Kobieta, jeszcze w ubiegłym roku, doprowadziła do wyprowadzki męża. Sama zaczęła współpracę z Centrum Wsparcia Rodziny. – Pierwsze spotkania matki biologicznej, zanim zostały sformalizowane, odbywały się u nas. Mama wykazywała się opiekuńczością, troską i miłością. Potrafiła bawić się z dziećmi, a nie zawsze nasze matki potrafią – mówi Ewa Wrześniak ze Stowarzyszenia „Dla Rodziny”.

„Dzieci powinny wrócić do matki”

– Nie rozumiemy, dlaczego dzieci nadal umieszczone są w pieczy. Nie przeczę, że wcześniej mogły być zaniedbania, ale teraz… To trwa zbyt długo – uważa Robert Palacz.

Reporterka Uwagi! zapytała w sądzie, dlaczego ten już blisko rok decyduje, czy dzieci mogą wrócić do matki. – Bo matka dopiero w sierpniu tego roku złożyła wniosek o to, żeby dzieci do niej wróciły. Wcześniej takiego wniosku nie składała i nie było przesłanek o to, żeby zmienić decyzję z listopada 2022 roku – tłumaczy Dominik Bogacz z Sądu Okręgowego w Częstochowie.

Mąż pani Magdaleny nie mieszka już z nią od blisko roku. – Sąd musiał sprawdzić, czy przeprowadzka nie ma charakteru krótkotrwałego, bo wcześniej zdarzało, że mężczyzna. wyprowadzał się z domu na krótko, a pani Magdalena pozwalała mu po raz kolejny zamieszkać w tym mieszkaniu. I to działanie było ewidentnie na szkodę dzieci – mówi sędzia Dominik Bogacz.

Pani Magdalena zdecydowała o rozwodzie, to jednak zamiast uprościć, skomplikowało sprawę. Proces w sprawie dzieci przeniesiono z sądu rejonowego do okręgowego. Kobieta nie wiedziała, że musi złożyć wniosek o powrót dzieci do domu.

– Jak widziałam męża ostatni raz, to powiedział mi, że nie dostanę rozwodu. Wiem, że do połowy lipca mieszkał w schronisku dla osób bezdomnych – mówi pani Magdalena.

Czy dzieci pani Magdaleny wrócą do domu?

– Chciałbym, żeby dzieci wróciły do matki, bo to najlepsze miejsce dla każdego dziecka. Jest dwójka starszych dzieci, które kochają swoją matkę i chciałyby przebywać razem z nią. Ten średni płacze. A w przypadku dziewczynki jest inny problem, ona przywiązuje się teraz do nas. W ogóle dzieci przywiązują się, nawiązują silną relację i w końcu traktują nas jako mamę i tatę – mówi Robert Palacz.

Stowarzyszenie „Dla Rodziny” wydało pozytywną opinię dla pani Magdaleny. – Widzimy, od momentu umieszczenia dzieci w pieczy zastępczej, duży postęp, silna jest więź emocjonalna dzieci z matką. Mama osiągnęła pewne cele i poczyniła postęp w swoim życiu. Zmieniła życie – mówi Ewa Wrześniak.

Pani Magdalena przeszła terapię dla osób współuzależnionych, podjęła pracę, aktywnie współpracuje z ośrodkiem wsparcia rodziny i codziennie interesuje się losem dzieci.
– Bardzo kocham dzieci, jestem za nimi, nie zrobiłam im żadnej krzywdy. Zrobię wszystko, żeby dzieci wróciły do domu – zapewnia kobieta.

Sąd o dalszym losie dzieci zdecydować ma 14 listopada.

Wybrane dla Ciebie