Problemy z opanowaniem ogniska wirusa Ebola w Demokratycznej Republice Konga
Mimo prowadzenia masowych szczepień, władze Demokratycznej Republiki Konga nie mogą sobie poradzić ze zwalczeniem ognisk śmiertelnego wirusa Ebola. Jednym z powodów są zabobony – wielu chorych woli korzystać z pomocy szamanów, a nie lekarzy.
W miejscowości Beni właśnie odbył się pogrzeb kolejnych ofiar gorączki krwotocznej. Mussa i Asiya Kethembo zmarli w wyniku zarażenia wirusem Ebola. Początkowo para nie chciała poddać się leczeniu i skorzystać z eksperymentalnej szczepionki przeciwko Eboli.
Kiedy w końcu zostali przeniesieni do Centrum Leczenia Eboli, było już za późno i oboje zmarli. Para osierociła dwójkę dzieci, w tym dwumiesięczne dziecko.
Głęboka nieufność – wraz z niestabilnością polityczną i przemocą – podważa wysiłki władz Demokratycznej Republiki Konga w zakresie świadczenia usług medycznych obywatelom.
W ciągu ostatniego roku w kraju rozdano 171 tys. dawek szczepionki.
Pracownicy służby zdrowia stosują tak zwaną strategię szczepień pierścieniowych: szczepionkę podaje się najpierw tym osobom, które były w bliskim kontakcie z chorym. Następnie szczepionki otrzymują osoby z drugiego „pierścienia”, czyli ci, którzy mieli kontakt z ludźmi z pierwszego „pierścienia”.
Ponieważ zespoły szczepień nie były w stanie dotrzeć do wszystkich, Światowa Organizacja Zdrowia (WHO) i kongijskie ministerstwo zdrowia zmieniły strategię.
Obecnie oferują szczepionkę każdemu, kto chce ją przyjąć.
Nowa strategia zakłada powstawanie mobilnych punktów szczepień w najbardziej dotkniętych chorobą dzielnicach.
W ostatnim czasie W Demokratycznej Republice Konga wirus Ebola doprowadził do śmierci ponad 1700 osób. Światowa Organizacja Zdrowia zaleciła, by uznać to ognisko choroby za globalne zagrożenie dla zdrowia.