Podłożył bombę pod samochód żony, bo chciał ją wystraszyć. Śledczy sprawdzają czy mówi prawdę
Nauczycielka ze Świecia w czerwcu znalazła pod swoim samochodem tykającą bombę. Prokuratura uważa, że podłożył ją mąż, który chciał zabić swoją żonę. Mężczyzna nie zgadza się z zarzutem, tłumacząc, że chciał tylko wystraszyć kobietę. Prokuratura podkłada więc swoją bombę i sprawdza czy oskarżony ma rację.
Do tej pory Prokratura w Świeciu w województwie kujawsko-pomorskim pozostaje pewna i bez żadnych wątpliwości twierdzi, że działanie mężczyzny było celowe i chciał on zabić swoją żonę podkładając bombę pod jej samochód.
Oskarżony z kolei podtrzymuje, że nie miał zamiaru zabijać żony, a jedynie ją wystraszyć.
Nauczycielka w czerwcu tego roku pod swoim samochodem zauważyła tykającą bombę. Na miejsce przyjechali saperzy, którzy zajęli się rozbrojeniem ładunku. Kobieta może mówić o dużym szczęściu, gdyż detonator bomby nie zadziałał.
Prokuratura Okręgowa zdecydowała się więc na przeprowadzenie eksperymentu i podłożyła taką samą bombę pod samochód. Ładunek spowodował zniszczenia pojazdu i chmurę dymu, jednak samo auto nie eksplodowało. Może więc to sugerować, że mężczyzna mówi prawdę. Prokuratura jednak wciąż nie uznaje wyjaśnień oskarżonego i przypomina, że bomba pod samochodem nauczycielki była zaprogramowana tak, aby eksplodować w trakcie jazdy.
Jak wyjaśnia Monika Blok-Amenda z Prokuratury Rejonowej w Świeciu, zarówno efekty wizualne i hukowe spowodowane wybuchem tej bomby przyczynić się mogły do utraty panowania nad kierownicą. Śledczy uważają, że reakcja podczas wybuchu stanowiłaby poważne zagrożenie na drodze, także ze skutkiem śmiertelnym.