NIK wzywa E. Witek ws. afery związanej z szyciem maseczek. Ta tłumaczy, że interweniowała jedynie w obronie szwaczek
Interweniowałam jako posłanka, bo jako marszałek sejmu jestem też posłanką. Nie chciałam, by pracownice szwalni straciły pracę w razie plajty zakładu z powodu pandemii – tłumaczy Elżbieta Witek, którą NIK wzywa do złożenia wyjaśnień na temat jej zaangażowania w rządowy program “Polskie Szwalnie”.
W początkach pandemii, gdy na rynku brakowało maseczek, rząd według niejasnego klucza przekazał setki milionów złotych prywatnym zakładom, mającym szyć maseczki dla Polaków. Witek tłumaczy, że nie lobbowała za wyborem konkretnego zakładu, a jej zaangażowanie na rzecz jednego z nich było podyktowane troską o los jego pracownic, szwaczek, które miałyby stracić pracę, gdyby ich pracodawca musiał zamknąć firmę z powodu lockdownu.
Ostatecznie przedsiębiorstwo i tak upadło, marszałek zaś podkreśla, że z jego właścicielami nie miała żadnych powiązań. – Jeżeli pan Marian Banaś [prezes NIK – red.] uważa, że interwencja w obronie krawcowych w małej miejscowości jest aferą, to chyba różnie rozumiemy aferę – powiedziała Witek.