Kobieta zmarła po wlewach w klinice medycyny naturalnej. Jest akt oskarżenia
Po ponad dwóch latach od śmierci 36-letniej kobiety poddanej zabiegowi klinice medycyny naturalnej w Poznaniu, do sądu trafił akt oskarżenia przeciw pielęgniarce, która podała pacjentce DMSO. To preparat, który służy jako rozpuszczalnik w laboratoriach, a przez zwolenników medycyny naturalnej uznawany jest za leczniczy w wielu schorzeniach.
Kobieta zmarła 15 stycznia 2019 roku. Do szpitala im. Strusia w Poznaniu trafiła z kliniki medycyny integracyjnej, w której poddawała się zabiegowi. W klinice stwierdzono u pacjentki zatrzymanie krążenia, dlatego na miejsce wezwano pogotowie. Po ponad półgodzinnej resuscytacji kobietę zabrano do szpitala. Lekarze ze szpitala miejskiego określali jej stan jako bardzo ciężki i zagrażający życiu.
Pacjentce wykonano szereg badań, w tym m.in. usg, rentgen, badania toksykologiczne i tomograf głowy. Jej stan pogarszał się z każdą minutą. Zmarła dzień po przewiezieniu do szpitala.
Okazało się, że w klinice medycyny naturalnej kobiecie podano DMSO, czyli dimetylosulfotlenek, który zwykle stosowany jest jako rozpuszczalnik w laboratoriach. Nie jest wpisany na listę leków. Wśród zwolenników medycyny niekonwencjonalnej uznawany jest za środek leczniczy, pomagający m.in. na nowotwory, zmęczenie czy odmłodzenie skóry. W klinikach medycyny naturalnej podawany jest w formie wlewów. Lekarze medycyny konwencjonalnej od lat apelują o zahamowanie szkodliwej i niebezpiecznej praktyki.
Sekcja zwłok 36-latki wykazała, że do jej śmierci przyczynił się jeden ze składników DMSO podany w ilości przekraczającej normę dla człowieka. Śledczy jeszcze w 2019 roku ustalili, że istnieje szczegółowa instrukcja dotycząca tego, które roztwory i w jakich ilościach można mieszać.
W toku śledztwa przesłuchano kilkadziesiąt osób i zasięgnięto opinii biegłych.
Po ponad 2 latach od śmierci kobiety, we wrześniu 2021 roku śledztwo zakończono, a do sądu trafił akt oskarżenia przeciw Lucynie P., pielęgniarce zabiegowej, która podała preparat 36-latce. Prokuratura zarzuca jej nieumyślne spowodowanie śmieci, za co grozi jej kara 5 lat pozbawienia wolności. Kobieta nie przyznaje się do winy, ale złożyła wyjaśnienia w sprawie. Nie zastosowano wobec niej środka zapobiegawczego.
Zmarła 36-latka osierociła 8-miesięczne wówczas bliźniaczki.