Kim Jong Un wraca w wielkim stylu. Chiny i Rosja witają go jak nuklearne mocarstwo
Kim Jong Un witał się z najważniejszymi postaciami globalnej sceny – Xi Jinpingiem i Władimirem Putinem. Jednak to, co wydarzyło się po triumfalnym marszu w Pekinie, może mieć większe znaczenie niż same pompatyczne ujęcia z wojskowej parady.
Po raz pierwszy w historii relacji między Chinami a Koreą Północną ze wspólnych komunikatów zniknęło słowo "denuklearyzacja". To milczenie stało się kluczowym sygnałem: Pekin może być gotów uznać Koreę Północną za faktyczne mocarstwo nuklearne. Dla Kim Jong Una to symboliczne zwycięstwo, które wykracza poza dyplomatyczne gesty.
Kim, który po sześciu latach ponownie pojawił się w Chinach, otrzymał więcej niż uprzejme powitanie. Xi Jinping odnowił deklarację strategicznej współpracy i zapewnił o częstych kontaktach na najwyższym szczeblu. Sam Kim podkreślił, że "niezależnie od zmian na świecie, przyjaźń się nie zmienia".
Cisza w sprawie programu nuklearnego Pjongjangu zbiegła się z kolejnym krokiem Korei Północnej – testem nowego, stałopaliwowego silnika rakietowego, kluczowego dla potencjalnych międzykontynentalnych pocisków Hwasong-20.
Stany Zjednoczone tymczasem ograniczyły się do biernej obserwacji, a zachodnie media zwracają uwagę, że to jedno z najważniejszych międzynarodowych wystąpień Kim Jong Una od lat.
Otwarte pozostają pytania: czy Pekin rzeczywiście odchodzi od dotychczasowej linii wobec Korei Północnej? Jak Rosja wykorzysta nową pozycję Kim Jong Una w globalnym układzie sił? I co ta zmiana oznacza dla strategicznej równowagi w Azji i na świecie?