Fake newsy mają coraz większy wpływ na rzeczywistość
Żyjemy w erze fałszywych informacji i postprawdy – przekonują eksperci. W dużej mierze to efekt dynamicznie rosnącej roli mediów społecznościowych. W Polsce ponad połowa społeczeństwa uważa je za główne źródło informacji. To o tyle istotne, że tylko na Twitterze nawet 49 mln kont jest zautomatyzowanych. Fake newsy stają się coraz groźniejsze, bo mają efekt kuli śnieżnej. Jedna informacja w ciągu kilku minut może być na ustach całego świata.
Raport „Fake news, czyli jak kłamstwo rządzi światem” przygotowany przez agencję informacyjną Newseria oraz firmę doradczą Szapiro Business Advisory wskazuje, że niemal każdy może decydować o tym, co jest prawdą. Dzięki rosnącej popularności mediów społecznościowych coraz łatwiej tworzyć alternatywne wersje rzeczywistości, które trudno zweryfikować. Raport podaje, że tylko w Stanach Zjednoczonych w latach 2013–2016 odsetek osób traktujących social media jako źródło informacji wzrósł dwukrotnie, do 46 proc. W Polsce wynosi on 58 proc., a w Grecji rekordowe 74 proc.
O roli fake newsów zrobiło się głośno podczas ostatnich wyborów prezydenckich w Stanach Zjednoczonych, kiedy fałszywe artykuły na temat wyborów zebrały ponad 8,7 milionów wyświetleń, polubień i komentarzy przy 7,3 mln, które zebrały prawdziwe wiadomości. Jednak już wcześniej fałszywe treści doprowadziły m.in. do zachwiania kursu akcji, miały wpływać na wyniki wyborów czy nastroje społeczne.
Manipulacje danymi pełnią coraz częściej rolę polityczną (np. podanie przez rosyjskie media informacji o tysiącach amerykańskich czołgów przy granicy), mogą dyskredytować polityków (np. w 2015 roku dziennikarz Tomasz Lis powołał się na informację z fałszywego konta Kingi Dudy, córki ówczesnego kandydata na prezydenta Polski), a także wpływać na ważne zdarzenia polityczne. Przykładem może być pomyłka rzecznika monopartii NRD, a następnie podanie błędnej informacji przez zachodnioniemiecką stację ARD, co doprowadziło do otwarcia granic między dwoma niemieckimi państwami.
Innym – współczesnym przykładem – może być narracja Rosji w kwestii konfliktu z Ukrainą. Opracowanie NATO Strategic Communications Centre of Excellence, na które powołuje się raport Newserii i Szapiro Business Advisory, wskazuje, że rosyjskie działania informacyjne związane z konfliktem na Ukrainie wykonuje wiele mediów. Początek zazwyczaj jest jednak taki sam: na portalu społecznościowym pojawia się relacja naocznego świadka rzekomego zdarzenia, którą natychmiast podchwytują prorosyjskie media.
Odsetek zautomatyzowanych kont na Twitterze ocenia się na 29–49 mln kont (9–15 proc.). Christopher Lawrence odkrył w tym serwisie sieć 17 tys. powiązanych ze sobą kont. Przed wyborami prezydenckimi w USA 18 proc. wszystkich postów dotyczących kampanii wyborczej wygenerowały boty. A to właśnie Twitter często jest dla dziennikarzy źródłem newsów.
Fałszywe informacje odbiorcy coraz częściej przyjmują bezkrytycznie i przekazują dalej bez weryfikacji ich zgodności z prawdą. Badanie Instytutu ARC Rynek i Opinia na zlecenie agencji Public Dialog wskazuje zaś, że w Polsce 42 proc. dziennikarzy spotyka się z fake newsami przynajmniej kilka razy w tygodniu. 43 proc. przyznało zaś, że w ciągu miesiąca uwierzyło w przynajmniej jedną taką informację.
Badania Uniwersytetu Stanforda wskazują, że ponad 80 proc. amerykańskich uczniów nie rozróżnia informacji sponsorowanej od tekstu informacyjnego. Z kolei Instytut Badań Edukacyjnych podaje, że 60 proc. polskich gimnazjalistów nie potrafi odróżnić faktu od opinii.
Raport Newserii i Szapiro Business Advisory wskazuje, że choć nie można się całkowicie obronić przed fake newsami, to można z nimi walczyć. Używany język i argumenty, brak cytatów, odpowiedni dobór cytowanych osób, zdjęcia, także lead i tytuł mogą już sugerować, że dana wiadomość może nie być wiarygodna. Dobrze też sprawdzić domenę danej redakcji, a w przypadku mediów społecznościowych sprawdzić, czy konto nie jest fałszywe.