Biden zielonym światłem dla ukraińskich rakiet dalekiego zasięgu wzbudza kontrowersje w USA
Decyzja prezydenta Joe Bidena, aby umożliwić Ukrainie użycie amerykańskich rakiet dalekiego zasięgu przeciwko celom w Rosji, wywołała falę reakcji w Stanach Zjednoczonych. Ruch ten, choć nieformalnie potwierdzony, budzi obawy nie tylko w obozie Donalda Trumpa, ale również wśród części Republikanów, którzy oskarżają Bidena o eskalowanie napięć międzynarodowych.
Donald Trump, który niedawno wygrał wybory prezydenckie, nie skomentował jeszcze decyzji swojego poprzednika. Jednak znaczna część jego sojuszników publicznie potępiła ten ruch. Wśród krytyków znalazł się jego syn, Donald Trump Jr., który oskarżył Bidena o „rozpoczynanie trzeciej wojny światowej” i zarzucił administracji uleganie interesom kompleksu wojskowo-przemysłowego. Z kolei kongresmenka Marjorie Taylor Greene, znana z głośnych wypowiedzi, podkreśliła, że Amerykanie w wyborach 5 listopada wyrazili sprzeciw wobec dalszego finansowania zagranicznych wojen. Jej zdaniem priorytetem powinno być rozwiązywanie problemów wewnętrznych kraju.
Pomimo ostrych słów krytyki, Biały Dom broni decyzji Bidena. Anonimowi urzędnicy podkreślają, że jest to odpowiedź na współpracę wojskową między Rosją a Koreą Północną, która budzi poważne zaniepokojenie w Waszyngtonie. Użycie przez Ukrainę pocisków ATACMS miałoby skłonić Rosję do większej ostrożności, jednocześnie ograniczając jej zdolności logistyczne. Eksperci, tacy jak Kurt Volker, były wysłannik USA na Ukrainę, wskazują, że takie uderzenia mogłyby zniszczyć kluczowe rosyjskie instalacje wojskowe, takie jak lotniska czy magazyny paliw i amunicji, które do tej pory znajdowały się poza zasięgiem ukraińskich sił.
Decyzja o użyciu rakiet dalekiego zasięgu przez Ukrainę to także sygnał dla innych sojuszników Kijowa, takich jak Francja i Wielka Brytania, które dotychczas powstrzymywały się przed wydaniem podobnych zgód. Czy pójdą w ślady USA, pozostaje kwestią otwartą.
Reakcje Rosji również są pełne napięcia. Prezydent Władimir Putin i jego rzecznik skrytykowali decyzję jako „dolewanie oliwy do ognia”. Moskwa od dawna groziła odwetem za wszelkie wsparcie militarne dla Ukrainy, sugerując nawet możliwość użycia broni jądrowej. Jednak analitycy wskazują, że użycie takiej broni jest mało prawdopodobne ze względu na potencjalne konsekwencje dla samej Rosji.
W tle tej eskalacji wojennej Donald Trump, który już w styczniu ma objąć urząd prezydenta, obiecuje zakończyć wojnę w ciągu 24 godzin od przejęcia władzy. Nie zdradza jednak, jak zamierza tego dokonać. Jedno jest pewne – decyzja Bidena o zwiększeniu zaangażowania militarnego w Ukrainie stawia Trumpa w trudnej pozycji negocjacyjnej, szczególnie jeśli chodzi o przypisanie sobie potencjalnego sukcesu w tej sprawie.
Zarówno w USA, jak i na arenie międzynarodowej, reakcje na politykę Bidena pozostają mieszane. Z jednej strony Ukraina zyskuje potężne wsparcie militarne, które może zmienić bieg wojny, z drugiej zaś pojawiają się głosy ostrzegające przed nieprzewidywalnymi konsekwencjami dalszej eskalacji. Dla Bidena, który wciąż pozostaje u steru do stycznia, decyzja o udzieleniu Ukrainie takiego wsparcia to jedno z najodważniejszych posunięć w polityce zagranicznej, które może zaważyć na jego spuściźnie.