Niech państwo przejmie też płace administracyjnych pracowników szkół
Samorządowy apel o przejęcie płac w oświacie przez państwo powinien dotyczyć też szkolnej administracji – uważa Waldemar Zbytek, przewodniczący Rady Gminy Stanisławów. Wskazuje na planowane zmiany w dodatku stażowym.
Związek Gmin Wiejskich RP i Związek Miast Polskich apelują, by nie samorządy a państwo płaciło nauczycielskie pensje.
„Chciałbym, żeby w tym apelu byli uwzględnieni również pracownicy administracyjni, na których wysokość wynagrodzeń również wpływ mają rząd czy parlament” – powiedział Waldemar Zbytek, przewodniczący Rady Gminy Stanisławów podczas posiedzenia Zespołu ds. edukacji Komisji Wspólnej Rzadu i Samorządu Terytorialnego.
Przypomniał, że trwają prace nad zmianą ustawy o minimalnym wynagrodzeniu. Zgodnie z propozycją resortu pracy przy wyliczaniu minimalnego wynagrodzenia nie będzie brany pod uwagę dodatek stażowy. Dzisiaj 2250 zł trzeba zarobić razem z przykładowym 20-procentowym dodatkiem stażowym.
„Jeżeli rząd i komisja trójstronna podniesie w przyszłym roku minimalne wynagrodzenie do 2400 zł(…), a do tego trzeba będzie dołożyć 20 proc. stażowego, da to 2800 zł w stosunku do 2250 zł, które dany pracownik może zarabiać dzisiaj. Jaki jest procentowy wzrost sami państwo widzicie” – wyliczał samorządowiec.
Oszacował, że w jego gminie będzie to koszt rzędu stu kilkudziesięciu tysięcy złotych rocznie.
„Planowane zmiany uderzą w małe wiejskie gminy, gdzie dużo pracowników pracuje na kwotach zbliżonych do minimalnych” – ocenił Waldemar Zbytek. „Nie dość, że powoduje to dodatkowe koszty, których nikt nie uwzględnił przy zmianach dotacji, to jeszcze zaburza strukturę wynagrodzenia” – wskazał.
Według niego po zmianach dotyczących dodatku stażowego może się zdarzyć, że nauczyciel stażysta będzie zarabiał mniej niż woźna.
„Jeśli apel [korporacji samorządowych] byłby uzupełniony o pracowników administracyjnych, to przynajmniej byłoby wiadomo, że jeżeli rząd czy parlament podejmuje decyzję o zwiększaniu tych wynagrodzeń, to ponosi automatycznie konsekwencje finansowe i nie jest to przerzucane na gminy” – podsumował.