Był błąd medyczny – nie chcą wypłacić pieniędzy. “Czuję się upokorzony”
Rodzice od kilku miesięcy czekają na decyzję, od której zależy przyszłość ich niepełnosprawnego dziecka. Choć biegli uznali, że siedmioletni Karol jest ofiarą błędu medycznego, a sąd skazał za to lekarzy, to ubezpieczyciel wciąż zwleka z wypłatą odszkodowania za krzywdę, jaka spotkała całą rodzinę.
Adam Wciślak i jego żona Anna mają dwoje dzieci: 5-letnią Andzię i 7-letniego syna Karola, który praktycznie nie wychodzi z domu.
Pani Anna wspomina, że ciąża przebiegała u niej prawidłowo i żaden lekarz nie zwrócił uwagi na jakiekolwiek problemy. – Zaczęło się w 38. tygodniu, wystąpiło nadciśnienie – wspomina kobieta i dodaje, że wtedy lekarz prowadzący ciążę kazał jej natychmiast udać się do szpitala, co uczyniła.
O tym, że operacja jednak się odbędzie, zdecydował w końcu drugi lekarz, który przyszedł na oddział.
|
Dwa punkty w dziesięciostopniowej skali Apgar w przypadku Karola oznaczały ciężkie niedotlenienie. Chłopiec spędził na oddziale patologii noworodka kilka tygodni. Tam lekarze stwierdzili u niego porażenie mózgowe, małogłowie i padaczkę. Karol jest dzieckiem niepełnosprawnym z głębokim stopniem upośledzenia.
Jak ocenia, u dziecka poprawił się kontakt emocjonalny z rodzicami, ale wciąż nie jest w stanie wykonywać np. samodzielnych obrotów na boki, czy zmiany pozycji ciała z brzucha na plecy.
Dla rodziców Karola każdy dzień to walka o poprawienie stanu zdrowia dziecka. Ze względu na niskie dochody nie mogą sobie pozwolić na kosztowne turnusy rehabilitacyjne, dlatego korzystają z domowych wizyt terapeuty. Pracuje on głównie nad tym, żeby nie pogłębiały się przykurcze stawowe.
Rodzice Karola podejrzewali, że stan zdrowia syna, to skutek zaniedbań lekarzy podczas porodu. Sprawą zajął się sąd a powołani do niej biegli nie mieli wątpliwości, że lekarze zbyt późno zdecydowali o cesarskim cięciu. Sąd uznał winę medyków, a dla rodziców pojawiła się nadzieja na uzyskanie od szpitala odszkodowania.
Pan Adam szacuje, że od chwili przyjścia chłopca na świat do dziś kwota, jaka przeznaczona została na leczenie i rehabilitację, to ok. 200-250 tys. zł.
Po konsultacji z prawnikiem państwo Wciślakowie uznali, że będą się domagać od szpitala półtora miliona złotych zadośćuczynienia dla nieuleczalnie chorego syna. Chcieli też uzyskać po 500 tys. zł za naruszenie ich dóbr osobistych. Ubezpieczyciel odmówił jednak wypłaty roszczeń. Uznał, że mimo opinii biegłych, na podstawie której sąd skazał lekarzy, nie ma bezpośredniego związku między błędem lekarzy a stanem zdrowia dziecka.
Według prawniczki, z którą rozmawiał reporter, takie podejście ubezpieczyciela to błąd.
Dziennikarze próbowali skontaktować się z ubezpieczycielem, ale przedstawiciel firmy nie zgodził się na rozmowę. W e-mailu przesłanym do ich redakcji napisał, że ubezpieczyciel przekaże dokumentację Karola zagranicznym ekspertom, by wydali opinię na temat tego, co wydarzyło się podczas narodzin chłopca. Okazało się też, że gdy zainteresowaliśmy się losem Karola, ubezpieczyciel zmienił zdanie na temat polubownego załatwienia sprawy roszczeń i rozważa możliwość negocjacji z rodziną. Jeżeli jednak to nie przyniesie efektu, to rodzicom Karola pozostanie kosztowny proces cywilny o odszkodowanie.
Według Jolanty Budzowskiej, takie postępowanie nie wpłynie dobrze na Karola.
Pan Adam zapowiada, że jest przygotowany na walkę w sądzie.