Zaklejała usta niepełnosprawnemu dziecku?

Zaklejanie ust taśmą klejącą, wiązanie dziecka do krzesła – tego zdaniem rodziców i prokuratury miała dopuścić się doświadczona nauczycielka wychowania przedszkolnego z Głogowa.
Elżbieta K. jest nauczycielką przedszkolną z dużym doświadczeniem. Do emerytury zostało jej kilka miesięcy. Część rodziców przyznaje, że jest surowa, ale przez dzieci lubiana.
Niepokojące sygnały.

Bulwersująca historia z jej udziałem wyszła na jaw przypadkowo.
– Jedna z dziewczynek pakowała prezenty na urodziny i zakleiła mamie usta taśmą klejącą. Na pytanie mamy, co robi, odpowiedziała, że pani w przedszkolu, tak zakleiła taśmą usta chłopcu, który był niegrzeczny – opowiada matka sześcioletniego chłopca, który miał być krępowany taśmą klejącą.

Kobieta poprosiła syna, by jej pokazał, jak wyglądała sytuacja z przedszkola.
– Pokazał dokładnie całą sytuację. Powiedział, że taśmę ma w przedszkolu Ela. Zakleił mi usta taśmą i próbował ręce z tyłu zakleić, ale nie mogłam na to dłużej patrzeć i mu przerwałam – opowiada.

Rodzice powiadomili o zdarzeniu dyrektorkę przedszkola. Ta zgłosiła sprawę na policję. Elżbieta K., która jest oskarżona o kneblowanie chłopczyka, została zatrzymana. Prokuratura uważa, że dowody na jej zachowanie są mocne.
– Zatrzymana została nauczycielka wychowania przedszkolnego, której prokurator postawił zarzut fizycznego i psychicznego znęcania się nad niepełnosprawnym sześciolatkiem. Podejrzana była dwukrotnie przesłuchiwana. Nie możemy ujawnić wyjaśnień – mówi Lidia Tkaczyszyn z Prokuratury Okręgowej w Legnicy.

Placówka, w której miało dojść do tych skandalicznych zdarzeń to niepubliczne przedszkole w Głogowie – jedno z nielicznych w mieście z grupami integracyjnymi, zapewniające bardzo atrakcyjną ofertę: rehabilitację, ćwiczenia, logopedów. Miesięczne czesne wynosi około 450 złotych.
– W tej grupie było kilkoro dzieci z poważnym zaburzeniem, z głębokim autyzmem, które wymagały dużego zaangażowania nauczycieli. Zgromadzenie ich w liczbie 10, 11 to duże wyzwanie dla wychowawców. Dostaliśmy informację, że grupa startuje z czterema opiekunkami, okazało się, że są tylko trzy, a czwarta będzie dochodziła w miarę potrzeb. W praktyce okazało się, że najczęściej była jedna i dodatkowo ta dochodząca – mówi Paweł Chruszcz, ojciec jednego z przedszkolaków.

Dzięki grupom integracyjnym i terapeutycznym, placówka otrzymuje dofinansowanie z miasta na każde niepełnosprawne dziecko. To kwoty od kilkuset do nawet kilku tysięcy złotych, w zależności od stopnia niepełnosprawności.

W publicznych placówkach prawo ściśle określa liczbę dzieci w grupach integracyjnych: na 20 podopiecznych, najwyżej pięcioro może mieć orzeczenie o niepełnosprawności. Te przepisy nie obowiązują przedszkoli prywatnych.

W głogowskiej placówce w grupie było więcej dzieci, także tych z niepełnosprawnością. – W grupie były 24 dzieci. Tych z dysfunkcjami było prawie połowa. Dyrekcja starała się, jak najdłużej nie udzielić tej informacji – mówi Andrzej Tybor, ojciec dziecka z przedszkola w Głogowie.

Nasza reporterka kilkakrotnie próbowała skontaktować się z właścicielem i dyrektorką przedszkola. Bezskutecznie. Chcieliśmy porozmawiać też z Elżbietą K. Drzwi jej mieszkania otworzyła młoda kobieta. Mogła to być córka, albo synowa przedszkolanki.
– Nie będziemy teraz tego komentować. Wkrótce pozna pani, naszą wersję. Ona nie czuje się w obowiązku informować o przebiegu sprawy teraz – usłyszeliśmy.

Po wybuchu skandalu w przedszkolu zorganizowano zebranie.
– Właściciel powiedział, że nie może zorganizować zastępstwa. Nikt nie chce się zatrudnić i w związku z tym on wypowiada nam umowę w trybie natychmiastowym. My wychodziliśmy z tego zebrania, a dzieci na dole w szatni były już spakowane. Z dnia na dzień dzieci zostały bez przedszkola – relacjonuje jedna z matek.

Grupa przedszkolna została rozwiązana.
– Wyrzucił nas jak śmieci za drzwi. Pozbawił niepełnosprawne dzieci terapii i rehabilitacji. Dzieci miały tam psychologa, logopedę, fizjoterapeutę. Z dnia na dzień zostały tego pozbawione – dodaje matka.