Wojsko nadal pracuje w miejscu wybuchu, zostanie tam do środy

W miejscu wtorkowego wybuchu w Kuźni Raciborskiej, w którego wyniku zginęło dwóch saperów, a czterech zostało rannych, wciąż prowadzone są działania z udziałem wojska i prokuratora. Wojsko będzie zabezpieczać teren do środy – dowiedziała się PAP.

Rzecznik dowódcy generalnego rodzajów sił zbrojnych podpułkownik Marek Pawlak powiedział w sobotę PAP, że w miejscu wybuchu działa prokurator i będzie tam do jutra, a teren będzie zabezpieczony przez wojsko do środy. Nie chciał sprecyzować, na czym owe działania polegają.

Teren wokół miejsca wybuchu nadal jest zamknięty, także droga dojazdowa, z której na co dzień korzystają leśnicy.

Rzecznik Komendy Powiatowej PSP w Raciborzu młodszy brygadier Roland Kotula powiedział PAP, że żołnierzom pracującym na miejscu strażacy użyczyli namioty pneumatyczne. “Jesteśmy umówieni, że kiedy będą kończyć pracę, dadzą nam znać, żebyśmy te namioty odebrali” – poinformował strażak.

Burmistrz Kuźni Raciborskiej Paweł Macha przekazał PAP, że pamięć o wtorkowej tragedii pozostanie w mieszkańcach na długo. “Temat jest ciągle aktualny także dlatego, że co jakiś czas na naszym terenie są znajdowane pociski” – wskazał burmistrz.

Potwierdził to rzecznik raciborskiej policji komisarz Mirosław Szymański. Dzień lub dwa po tragedii policja dostała od grzybiarza koleją informację o znalezieniu pocisku – w tym samym lesie, choć w innym miejscu niż to, w którym zginęli dwaj saperzy. Podobnie jak poprzednio policjanci zabezpieczali teren wokół niewybuchu do czasu przyjazdu wojskowych.

Nadleśniczy Nadleśnictwa Rudy Raciborskie Robert Pabian ocenił, że przypadki znalezienia pocisków z czasów wojny w tych okolicach zdarzają się kilka razy w roku. Teren nadleśnictwa obejmuje 18,5 tys. ha lasów.

“Na ogół takie +niespodzianki+ znajdują ludzie postronni, najczęściej w okresie grzybobrania, bo ludzie szukający grzybów patrzą bardzo dokładnie pod nogi i czasem wypatrzą coś wystającego z ziemi” – wyjaśnił w rozmowie z PAP.

Powiedział, że kiedy dowiedział się o wtorkowym wypadku, trudno było mu uwierzyć, że doszło do tragedii.

Przypomniał, że w polskich lasach jest jeszcze wiele niebezpiecznych przedmiotów z czasów drugiej wojny światowej. Są one z reguły głęboko pod ziemią i nie zagrażają spacerującym. “Realne zagrożenie pojawia się wtedy, gdy zaczynamy się tym zbytnio interesować, kombinować wokół tego. Jeśli coś widzimy – a na ogół wygląda to jak kawałek zardzewiałego żelastwa – należy to zgłosić policjantom” – zaapelował.

We wtorek po południu wskutek eksplozji w kompleksie leśnym między Kuźnią Raciborską a Rudą Kozielską na miejscu zginęli dwaj żołnierze 29 Patrolu Rozminowania 6 Batalionu Powietrznodesantowego z Gliwic. Czterej inni zostali ranni. Dwaj z nich doznali bardzo poważnych obrażeń. Przebywają w Wojewódzkim Szpitalu Specjalistycznym nr 5 im. św. Barbary w Sosnowcu. Jeden z lżej rannych saperów jest leczony w Centrum Leczenia Oparzeń w Siemianowicach Śląskich, drugi jeszcze we wtorek po opatrzeniu obrażeń opuścił o własnych siłach szpital w Rybniku. (PAP)