– Tam już nie ma miasta, nie ma ludzi. Nie mam pojęcia kto jeszcze jest w stanie tam przetrwać. Nie ma się nawet gdzie schować, bo wszystkie schrony są zniszczone. Ruin nawet nikt nie rozkopuje, wszędzie leżą trupy. Koszmar – relacjonuje Irina, która uciekła z Mariupola.
– Tych historii jest dużo, siedzimy tu codziennie i z nimi płaczemy. Szczególnie kobiety mają taką potrzebę, żeby dużo mówić, wypowiedzieć się – opowiada Agnieszka Botwicz, wolontariuszka.