Urzędnicy chcą eksmitować małżeństwo emerytów z powodu pięciu kotów. “To bezpodstawne nękanie”

Panu Janowi i jego żonie grozi eksmisja z powodu pięciu kotów i małego psa. Przyczyną mają być zapachy, jakoby wydobywające się z mieszkania emerytów. Choć wezwane przez urząd Towarzystwo Opieki nad Zwierzętami fetoru nie stwierdza, to urzędnicy idą w zaparte.

 

Pan Jan mieszka wraz małżonką na parterze bloku w Tychach. Małżeństwo ma pięć kotów i psa. Wszystkie to znajdy. Zabrane z ulicy, leczone przez starszych państwa, hołubione. Zwierzęta zastępują im dzieci, których się nie doczekali.

– To nie są koty dla przyjemności, to są koty wzięte z ulicy, takie, które miały coś nie tak, na przykład jeden z nich ma przetrąconą nogę – tłumaczy Jan Rzepka. I wyjaśnia: – Ratujemy z żoną koty w poczuciu, by ratować tych, którzy są biedni.

Nieprzyjemny zapach?

W kwietniu 2018 roku małżeństwo, które ma mieszkanie komunalne, dostało z urzędu pismo o wydobywającym się z ich mieszkania na klatkę nieprzyjemnym zapachu.

– W odpowiedzi napisałem, co jest zrobione, żeby nie było żadnego zapachu. Są wentylatory i spreje, odświeżacze powietrza, kadziła. Wszystkie pomieszczenia są wietrzone do późnych godzin wieczornych – tłumaczy pan Jan.

W trakcie naszej rozmowy ktoś zapukał do drzwi. Okazało się, że to cykliczna dostawa środków pochłaniających zapachy, których używa się do kocich kuwet.

– Osiem pojemników zużywam w ciągu dwóch tygodni i mimo wszystko słyszę jakieś ale. Ponadto wszystkie zapachy, które idą z zewnątrz, też idą na nasze konto – oburza się pan Jan.

Jedna z sąsiadek małżeństwa zwróciła nam uwagę na smród wydobywający się z krzaków, rosnących tuż obok wejścia do klatki.

Jest fetor i to nie od kotów tego małżeństwa. Tutaj przychodzą bezpańskie koty, które sikają – tłumaczy kobieta.

Strasznie wygląda też śmietnik w okolicy bloku. Pojemniki z odpadami stoją w pełnym słońcu, tuż obok nich walają się worki i same śmieci.

Ale fetor śmietnika i kocie zapachy na zewnątrz najwyraźniej nie docierają do administracji, która po kilku latach wysyłania pism, w końcu wypowiedziała starszemu małżeństwu umowę najmu i straszy ich eksmisją.

Nie jest napisane, gdzie mamy się wyprowadzić. Wynika z tego chyba, że na bruk – mówi załamany pan Jan.

„Nie ma problemu”

Nasza reporterka postanowiła porozmawiać z sąsiadami. Chodząc po klatce, od kilku osób usłyszała, że nie mają problemu z nieprzyjemnym zapachem.

To jedna z sąsiadek ma ciągle do każdego problemy. Ja nie mam – oświadczyła jedna ze spotkanych na klatce osób.
]

Tak, przeszkadza mi fetor, śmierdzi. Niech sprzątają i to jest to – oświadczyła kobieta i dodała, że nie będzie się wypowiadać, czy pisała skargi do administracji.

Pan Jan staje na głowie, żeby z mieszkania nie wydobywały się żadne zapachy.

Podłogę myję codziennie – zapewnia. Kuwety, które nam pokazał, też wyglądają na zadbane.

Jak sprawę tłumaczą urzędnicy?

– Do Miejskiego Zarządu Budynków Mieszkalnych w Tychach wpływały liczne skargi różnych mieszkańców. Skargi występowały cyklicznie. Skargi dotyczyły nieprzyjemnego zapachu wydobywającego się z mieszkania – mówi Kacper Zawisza z MZBM w Tychach.

Czy urzędnicy biorą pod uwagę to, że fetor może dobiegać z innych miejsc?

– Przeprowadziliśmy wizje lokalne, kilkukrotnie również w tym roku, i nasi pracownicy potwierdzali to, że dochodzą one z mieszkania – twierdzi Zawisza.

Od jednej z mieszkanek dowiedzieliśmy się, że rzeczywiście w przeszłości był problem z zapachem. Ale z innego powodu.

– Mieliśmy problem z piwnicą. Był pan, który tam mieszkał. Raz administracja zareagowała nieudolnie, a raz udolnie. Mieszkał tam długo, może rok czy dwa. Wtedy śmierdziało, śmierdziało wszystkim – usłyszeliśmy.

Zapytaliśmy też kobietę o pobliski śmietnik.

Wielokrotnie interweniowałam w sprawie smrodu ze śmietników – mówi.
O tę sytuację zapytaliśmy też urzędnika MZBM-u, czy wpłynęła jakaś skarga mieszkańców na śmietnik, albo osobę, która mieszkała w piwnicy.

– Na temat śmietnika nie mam informacji. W drugiej sprawie widziałem pisma i sprawa ponoć została rozwiązana – mówi Zawisza.

Opinia TOZ-u

Cofnijmy się jednak trochę w czasie. Nim Miejski Zarząd Budynków Mieszkalnych zdecydował o wypowiedzeniu umowy najmu starszemu małżeństwu, zwrócił się do Towarzystwa Opieki nad Zwierzętami w Oświęcimiu. TOZ, na prośbę MZBM-u, miał skontrolować warunki, w jakich żyją zwierzęta i wskazać ich opiekunom, jak właściwie o nie dbać i skutecznie neutralizować ewentualne zapachy.

– Pojechałam tam, żeby sprawdzić, jak jest w istocie. Nie stwierdziłam fetoru na klatce schodowej, absolutnie. Weszłam do mieszkania, mieszkanie małe, w nim dwoje starszych ludzi, kobieta była bardzo chora, ale nie stwierdziłam zaniedbań, jakie były sugerowane. Poza pięcioma kotami był pies, ale był wyprowadzany – mówi Krystyna Król, TOZ w Oświęcimiu.

– Nie zgadzaliśmy się z tą opinią. Opinia została załączona do akt sprawy i jeżeli sprawa będzie prowadzona sądownie, to będzie wykorzystane też to, że nie zgodziliśmy się z tą opinią – mówi Kacper Zawisza.

Napisałam do urzędu bardzo krytyczne pismo, że uważam to za bezpodstawne nękanie ludzi starszych. Jeżeli będzie sprawa sądowa, to zgłoszę się jako świadek obrony. To dla nich ogromny i niezasłużony stres – uważa Krystyna Król.

– Zrobiłem wszystko, żeby było dobrze. I nikt mi nigdy nie powiedział, że mu coś nie pasuje, a przecież mieszka tu 17 rodzin – dziwi się pan Jan.

Już po zakończeniu zdjęć udało nam się porozmawiać z dyrektorką Miejskiego Zarządu Budynków Mieszkalnych w Tychach. Okazuje się, że administracja zdecydowała się jednak podjąć dodatkowe kroki, możliwe jest też wycofanie rozwiązania umowy najmu.