Stefan W. stanął przed sądem. Odmówił składania wyjaśnień

Po ponad trzech latach ruszył proces w sprawie zabójstwa prezydenta Gdańska Pawła Adamowicza. Na ławie oskarżonych zasiadł Stefan W. To on podczas finału wielkiej Orkiestry Świątecznej Pomocy wtargnął na scenę i zaatakował Adamowicza. Dziś w gdańskim sądzie Stefan W. nie powiedział ani słowa. Odmówił składania wyjaśnień, nie chciał rozmawiać nawet ze swoim obrońcą. To może być strategia – mówią oskarżyciele – zmierzająca do uznania go w za w pełni niepoczytalnego. Na razie biegli orzekli, że jest częściowo niepoczytalny, a to oznacza, że może być sądzony.

Ponieważ Stefan W. nie zdecydował się odpowiadać na pytania, sędzi prowadząca sprawa odczytała jego zeznania, które złożył wcześniej.

– Nikt mnie nie kontrolował, jak tam wchodziłem, nie obmacywał mnie, nie sprawdzał mi kieszeni. Ja czekałem aż Adamowicz zacznie odliczać przed światełkiem do nieba. On tak zawsze robił. Powiedziały mi to bandziory z Warszawy – czytała sędzia.

Zdaniem prokurator, zachowanie oskarżonego było „teatrem”.