Rodzice alkoholicy zgotowali jej w domu piekło. Teraz musi spłacić ich długi

Odliczała dni do pełnoletności, by jak najszybciej wyprowadzić się z domu. Po latach okazało się, że ma spłacać długi rodziców alkoholików, tylko dlatego, że była zameldowana w mieszkaniu, za które oni nie płacili.

„Każdy dzień był koszmarem”

Libacje, awantury, wyzwiska i przemoc – tak wyglądało dzieciństwo w domu pani Kamili. Już jako mała dziewczynka uciekała do babci, która mieszkała obok.

– W domu walczyłam o przetrwanie. Byle jakoś dociągnąć do 18-tki, spakować się i z niego uciec – wspomina.

Pani Kamila mieszkała z rodzicami w wynajmowanym od PKP mieszkaniu. Jej ojciec pracował na kolei, jednak został zwolniony za nadużywanie alkoholu. W nałóg wpadła też jej matka.

– Potwornie się bili, lała się krew. Był taki dzień, kiedy tata rozciął mamie łuk brwiowy i strasznie lała się jej krew. Innym razem, gdzieś schowała mu papierosy. Kiedy spała, uderzył ją w głowę metalową szufelką. Kiedy moja mama piła w nocy, było głośno i prosiłam ją o ciszę, wtedy słyszałam, że jak mi się nie podoba to mam wyp…. – opowiada pani Kamila. I dodaje: – Każdy dzień był koszmarem. Tylko jak nie mieli pieniędzy, to te kilka dni nie pili, więc było w miarę dobrze.

Po tym, jak pani Kamila uciekła z domu, już nigdy więcej do niego nie wróciła.

– Gdyby ściany mojego domu rodzinnego umiały mówić, opowiedziałyby, że słychać tam tylko małą, bezbronną dziewczynkę, która krzyczy ze strachu. Nie wyobrażam sobie płacić za to, co tam przeżyłam – mówi dzisiaj.

Nakaz zapłaty

Po latach niepłacenia czynszu, spółka PKP złożyła pozew do sądu. Spłatą długu zostali obciążeni nie tylko rodzice pani Kamili, ale także ona, choć od lat już tam nie mieszka.

– Umowa podpisana była na dany lokal. Pani Kamila, jako osoba pełnoletnia przejęła również obowiązek płatności za lokal, bo była tam zameldowana. Fakt zameldowania jest dokumentem potwierdzającym zamieszkiwanie w tej lokalizacji – tłumaczy Bartłomiej Sarna, rzecznik PKP S.A.

Pani Kamila dowiedziała się o sprawie przed miesiącem, po śmierci matki. Okazuje się, że kobieta odbierała listy polecone z nakazem zapłaty od komornika i podpisywała się za córkę, nie mówiąc jej o tym.

– W piśmie jest, że dług opiewa prawie na 52 tysiące złotych, nie jestem w stanie tego zapłacić. To nie jest mój dług – podkreśla pani Kamila. I dodaje: – Odsetki cały czas rosną. Nie wiem, co będzie dalej. Dzwoni domofonem listonosz i umieram ze strachu, że to kolejne pismo z nakazem zapłaty. Jak widzę listonosza, to się po prostu boję.

Jak to możliwe, że nieświadoma niczego kobieta stała się dłużnikiem za swoich rodziców? Przepis mówi, że za zapłatę czynszu opowiadać mogą solidarnie z najemcą inne dorosłe osoby, ale stale z nim zamieszkujące.

– Z powodu fikcyjnego doręczenia zastępczego doszło do naruszenia fundamentalnego prawa obywatela, jakim jest prawo uczestnictwa w procesie sądowym, czyli bez swojej winy strona nie brała udziału w postępowaniu. Najważniejsza jest też w tej historii bezduszność PKP, które powinno sprawdzić, czy ta osoba rzeczywiście tam mieszka – podkreśla dr Krystyna Krzekotowska, wykładowczyni prawa na Uczelni Łazarskiego.

Co dalej?

Pomimo traumatycznych wspomnień z dzieciństwa, pani Kamila bardzo dobrze radzi sobie w życiu. Razem z partnerem wychowuje 5-letnią córkę. Spokój zakłóciła wizja spłaty ogromnego długu. Zarówno ona, jak i jej mąż zarabia najniższą krajową. Pieniędzy starcza im na zapłacenie rachunków i skromne utrzymanie.

Dwa lata temu rodzice pani Kamili mieli być eksmitowani z mieszkania. Kobieta dostała wówczas wezwanie do sądu. Wyjaśniła, że eksmisja jej nie dotyczy, bo od 18 roku życia nie mieszka z rodzicami. PKP  nie wycofało jednak roszczeń wobec niej, bo sprawa nie dotyczyła bezpośrednio egzekucji długu. Pani Kamili do tej pory nie było stać na wynajęcie prawnika, dlatego postanowiliśmy jej pomóc.

– Pierwszą możliwością jest to, że można złożyć sprzeciw do sądu, który będzie rozpatrywany. To będzie trwało – mówi adwokat Dariusz Kusz. I dodaje: – Innym sposobem na pozbycie się tego zobowiązania jest złożenie wniosku, o ogłoszenie upadłości. Pierwsze rozwiązanie jest lepsze, drugie powoduje sytuację, w której pani tego długu już nie kwestionuje. Sprawa jest do wygrania.

Najszybszą drogą do zakończenia sprawy byłoby jednak odstąpienie PKP S.A. od egzekucji długu wobec pani Kamili.

– Będziemy chcieli dojść do porozumienia z panią Kamilą, sprawa jest otwarta – deklaruje Bartłomiej Sarna.

– Mam wielką nadzieję, że ten dług uda się umorzyć. Bez was nie dałabym rady na pewno – mówi młoda kobieta.