Polska gospodyni domowa oskarżona o wielkie malwersacje w Grecji.

Choć nie zrobiła nic złego, trafiła do aresztu. Przedstawiono jej zarzuty o wielkie finansowe malwersacje, a potem przekazano Grecji. Dlaczego polskie sądy nie ujęły się za polską obywatelką? 63-letnia Anna Chrisochoidis jest Polką i mieszka w Koninie. Greckie nazwisko zawdzięcza pochodzeniu męża, który podobnie jak ona wychowywał się i dorastał w Polsce.

Wyjechałam w 1976 roku z mężem do Grecji i mieszkałam tam przez 14 lat. Przez ten czas zajmowałam się dziećmi. Zdecydowaliśmy się przyjechać do Polski, bo w 1990 roku nastąpiły zmiany.

Mówi Pani Ania 

Z panią Anną udało nam się porozmawiać w areszcie śledczym, do którego trafiła w lipcu po zaskakującym zatrzymaniu przez policję. Już w celi kobiecie wyjaśniono, że powodem nagłej policyjnej akcji był wystawiony przez Grecję Europejski Nakaz Aresztowania.

– Nie wiedziałam, o co chodzi. Pytali, czy w tamtych latach miałam jakąś firmę w Anglii i Francji. Mówiłam, że nie, nie znam języków i nie prowadziłam żadnej firmy. Co prawda znam grecki, ale nie umiem po grecku pisać. Nie jestem bizneswoman. Siedziałam z dziećmi i psem w domu – zapewnia Chrisochoidis.

Z nakazu wynika, że Grecja domaga się ekstradycji pani Anny z powodu rzekomego wyłudzenia przez nią blisko miliona euro. Kobieta miała założyć w Grecji firmę i wystawiając faktury na fikcyjne usługi innym firmom z Anglii i Francji doprowadzić do wypłaty z greckiego Skarbu Państwa olbrzymiej sumy nienależnego zwrotu podatku VAT. Firma miała mieścić się w Anglii.

– W Anglii nie byłam. Nie zakładałam firmy. To jest czyjś wymysł – denerwuje się pani Anna.
Kobieta przyznaje, że zna jedną z osób wymienioną w akcie oskarżenia.

– To jest kuzyn mojego męża. Już nie żyje. W tamtych latach nie kontaktował się z nami, unikał nas. Nie miałam z tym nic wspólnego.

– Zakładamy, że on mógł podać dane mamy, może odsprzedał. Na pewno ktoś dostał dane mojej mamy, zrobił pełnomocnictwo i poszło – mówi Natalia Kurzawa, córka pani Anny.

Wątpliwości rodziny od razu wzbudził fakt, że choć do rzekomego wyłudzenia doszło w 1998 roku przez ponad 20 lat nikt nie wzywał do wyjaśnień mieszkającej w Koninie pani Anny.

Nie biorąc pod uwagę pojawiających się wątpliwości koniński sąd w ciągu zaledwie trzech tygodni zdecydował o ekstradycji pani Anny. Za przestępstwo, o które oskarża ją Grecja, kobiecie grozi tam dożywotnie więzienie.

– Polski sąd tego nie badał, bo nie mógł tego zrobić w oparciu o procedurę Europejskiego Nakazu Aresztowania. To będzie badał grecki sąd. Europejski Nakaz Aresztowania opiera się na zaufaniu pomiędzy państwami Unii Europejskiej – mówi Rafał Kwieciński, sędzia Sądu Okręgowego w Koninie.

Kilkadziesiąt minut po naszej rozmowie panią Annę przewieziono na lotnisko, gdzie czekał na nią samolot do Grecji. Adwokat kobiety jest przekonany, że wydając Polkę sąd postąpił pochopnie.

– Sąd zanim wysłał obywatelkę polską do Grecji, a uczynił to w ekspresowym tempie powinien sprawdzić, czy władze greckie gwarantują jej poszanowanie praw i wolności obywatela. Dlaczego minęło 20 lat zanim została postawiona w stan oskarżeni? Jakie dowody ma strona grecka? Jeśli nie wykazano jej zaangażowania finansowego, nie pozajmowano domów, jachtów, których nie ma, to trudno mówić, że jest to wiarygodna informacja ze strony greckiej, jeśli chodzi o prawdopodobieństwo czynu – mówi adwokat Mariusz Paplaczyk.

Od kilku tygodni domem pani Anny jest więzienie w Atenach, gdzie kobieta czeka na przesłuchanie i proces. Czy wymiar sprawiedliwości żądał jej ekstradycji w oparciu o twarde dowody?

Próbowaliśmy się dowiedzieć tego przez blisko dwa miesiące. Na próżno. Wszystkie instytucje – prokuratura w Atenach, sąd najwyższy i greckie ministerstwo sprawiedliwości nie odmówiły rozmowy przed kamerą.

Tymczasem sprawa pani Anny przybrała w Polsce nieoczekiwany obrót. Zaledwie dzień po ekstradycji kasację do Sądu Najwyższego złożył Rzecznik Praw Obywatelskich. Uznał, że kobieta nie powinna zostać wydana Grecji, bo Europejski Nakaz Aresztowania wystawił zamiast niezawisłego sądu nieuprawniony do tego prokurator.

– Sąd powinien rozważyć wszelkie okoliczności, czy Europejski Nakaz Aresztowania należy wykonać, czy nie. W tym przypadku w ocenie rzecznika jednej z kluczowych okoliczności, ani sąd pierwszej instancji, ani drugiej nie rozważył – mówi Michał Hara z biura Rzecznika Praw Obywatelskich.

Po blisko czterech miesiącach od aresztowania pani Anny grecki sąd wyznaczył termin pierwszej rozprawy – proces kobiety rozpocznie się w Atenach 18 listopada.