Poćwiartował ciało partnerki i wrzucił do rzeki. Podejrzany: “Chyba zwariowałem”

68-letni Tadeusz M. rozczłonkował ciało swojej partnerki. Cześć ciała ukrył w szopie, a część wyrzucił do rzeki. Prokuratura postawiła mu zarzut zabójstwa, ale oskarżony przekonuje, że kobieta zmarła, a on pozbył się ciała, licząc na jej rentę.

Niepokojące zniknięcie

64-letnia Józefa K. mieszkała razem ze swoim partnerem Tadeuszem M. w Skwierzynie. Para żyła skromnie. Mieszkali w kamienicy komunalnej. Sąsiedzi kojarzą ich, jako uczynnych i miłych ludzi.

Ona w ogóle nie wychodziła z domu. To on robił zakupy, rąbał drzewo, palił w piecu – wylicza jedna z sąsiadek.

Ostatni raz, Józefę K. widziano w święta Bożego Narodzenia.

– Zdziwiło mnie to, że wisiała reklamówka z zakupami u nich na klamce i on tego nie wziął. Wisiały te zakupy kilka dni. Tak jakby nie wiedzieli o tym, albo spali – zastanawia się Dorota Włoch, sąsiadka.

Zaniepokojeni sąsiedzi zawiadomili pracowników pomocy społecznej.

– Rozmawiałam z córką, że coś nie słychać Józi. Postanowiłam, że podjadę do opieki i zgłoszę, że nie widać jej ze trzy tygodnie. Tadeusz nam mówił, że Józia wyjechała do rodziny – wspomina Barbara Zgódko, sąsiadka.

Tadeusz M. opowiadał sąsiadom, że Józefa wyjechała na kilka tygodni.

– Powiedział, że pojechała do rodziny. Byłam zdziwiona, bo nigdy wcześniej sama nie wyjeżdżała. Nie wiedziałam też, że ona ma jeszcze jakąś rodzinę – dodaje Dorota Włoch.

Makabryczne odkrycie

Sąsiedzi nie uwierzyli w tłumaczenia mężczyzny. O zaginięciu powiadomili pracowników ośrodka pomocy społecznej, a ci policję, która wszczęła poszukiwania. Do makabrycznego odkrycia doszło na terenie posesji Józefy i Tadeusza M.

– Kazali mi pokazać, która piwnica jest jego. Wskazałam im. Po chwili usłyszałam, że znaleziono coś, ale nie pozwolili mi podejść bliżej – opowiada sąsiadka.

Prokurator przedstawił 68-latkowi zarzuty zabójstwa i zbezczeszczenia zwłok.

– W szopie znaleziono tułów i nogi kobiety. Biegły stwierdził, że do rozczłonkowania ciała użyto narzędzia rąbiącego, ale i tnącego. Mogła to być siekiera i nóż. Jak wyjaśnił sam podejrzany, resztę ciała wyrzucił do rzeki – mówi Roman Witkowski z Prokuratury Okręgowej w Gorzowie Wielkopolskim.
Prokuratura zleciła czynności, mające na celu odnalezienie pozostałych części ciała 64-latki. Nikt z biorących udział w akcji nie spodziewał się, że fragmenty ciała znajdą się tak blisko brzegu. Najpierw z wody.

– Przedstawiliśmy zarzut zabójstwa partnerowi ofiary. Nie udało się ustalić przyczyny zgonu. Oskarżony twierdzi, że kobieta zmarła naturalnie, a on chciał się pozbyć ciała, motywując to chęcią pozyskiwania jej świadczenia. Na pytanie, dlaczego tak postąpił, miał odpowiedzieć: „Chyba zwariowałem” – dodaje prokurator Roman Witkowski.

Motyw

Odpowiedź na pytanie, co się stało w święta w mieszkaniu Józefy i Tadeusza będzie kluczowa do rozwiązania zagadki śmierci kobiety. Wiadomo, że para często piła alkohol, a w mieszkaniu czasem dochodziło do kłótni.

– Byłem u niego. Miał pięknie wyprany dywan, był naprawdę czyściutki. Pomyślałem sobie, że może faktycznie ją ukatrupił i żeby zmyć krew, tak ładnie wyprał dywan. Mówił, że może mu się uda załapać na jej rentę, że może Danka listonoszka mu da. To możliwe, że zaczął ją obcinać, bo Józka to kawał baby było. On jest niski, to by jej nie dał rady sam do szopy zanieść, to może poćwiartował i kawałkami wynosił do szopy – mówi kolega podejrzanego.

Tadeusz M. nie przyznaje się do zabójstwa. Zdaniem sąsiadów, to sympatyczny i pomocny na co dzień mężczyzna. Często jednak nadużywał alkoholu. Zdarzało się, że tracił wtedy na kilka dni świadomość i orientacje.

– On nie miał żadnych większych problemów w życiu. Oni byli bardzo ze sobą związani, dbali o siebie. Tadeusz był bardzo miłym i sympatycznym mężczyzną. Nie wierzę, że mógłby jej zrobić krzywdę. Moja wyobraźnia tego nie ogarnia – mówi była sąsiadka pary.
Płetwonurkowie dopiero po pięciu dniach wyłowili z nurtu Warty brakujące części ciała. Ich dokładna analiza da odpowiedź, jak zmarła kobieta.