Państwo będzie szybciej reagować na przemoc w rodzinach.

Państwo powinno zawsze reagować tam gdzie jest przemoc, niezależnie kto przeciwko komu tę przemoc kieruje – czy robią to lewackie bojówki wobec uczestników Marszu Niepodległości, czy kibole wobec Marszu Równości – oświadczył wicepremier Jacek Sasin. Państwo jest tutaj bezwzględne – dodał.

Sasin mówił w poniedziałek w TVN24, że w Polsce toczy się bardzo ostry spór ideologiczny i nie ma co do tego wątpliwości.

“Pomiędzy tymi, którzy chcą zachowania tradycyjnego modelu rodziny, tradycyjnego modelu społeczeństwa, którzy uważają, że związki homoseksualne to nie jest coś, co powinniśmy wprowadzać i popierać, że adopcja dzieci przez te związki jest złym rozwiązaniem, że nie należy dzieci wychowywać w ideologii gender czy LGBT. Tak uważają jedni, inni uważają inaczej. To jest normalny spór, w każdym społeczeństwie takie spory się toczą” – mówił wicepremier.

Jednocześnie zaznaczył, że to “oczywiście nie oznacza, że ten spór ma się odbywać na ulicy, za pomocą pięści i cegieł, czy w ogóle za pomocą przemocy”.

Sasin oświadczył, że “tam, gdzie jest przemoc, tam zawsze polskie państwo powinno reagować, niezależnie od tego, kto tę przemoc, przeciwko komu kieruje”. “Czy to robią lewackie bojówki wobec uczestników Marszu Niepodległości, czy to robią kibole w stosunku do Marszu Równości” – podkreślił wicepremier.

Dodał, że “chuligani, którzy złamali prawo” podczas marszu w Białymstoku, są karani i są im stawiane zarzuty. “Państwo jest tutaj bezwzględne” – zapewnił Sasin.

Skomentował też słowa ministra edukacji narodowej Dariusza Piontkowskiego, który stwierdził, że marsze równości budzą ogromny opór i w związku z tym warto się zastanowić, czy w przyszłości tego typu imprezy powinny być organizowane.

Wicepremier zapewnił, że nie jest to stanowisko rządu i że nie powinno się zakazywać organizacji takich wydarzeń. “Wolność zgromadzeń jest ważnym prawem człowieka i ono musi być realizowane” – oświadczył Sasin.

Jak podkreślił, jeśli zgromadzenia odbywają się zgodnie z prawem, to każdy ma prawo manifestować. “I nikt nie ma prawa go za to atakować” – zaznaczył wicepremier.

Dopytywany, czy szef MEN powinien podać się do dymisji, odparł: “Dlaczego miałby się podawać? Nikogo nie obraził”. Według Sasina, minister wyraził swoją opinię, która “nie powinna nikogo oburzać”, bo Piontkowski zwrócił się do organizatorów tego typu imprez, a nie do organów państwa.

Sasin był też pytany, co się stanie z politykami PiS, którzy brali udział w blokowaniu Marszu Równości w Białymstoku. “Żaden z tych lokalnych polityków PiS – z tego, co wiem – nie złamał prawa, nie dopuścił się żadnych aktów przemocy. Ci ludzie manifestowali w pokojowy sposób” – powiedział wicepremier.

Przekonywał, że tak samo, jak prawo do manifestowania mieli uczestnicy marszu, tak samo mieli je pozostali, również radni PiS. “Nie doszło do żadnego starcia, do żadnego łamania prawa. To były dwie równorzędne manifestacje” – powiedział Sasin.

Według wicepremiera, m.in. przez polityków opozycji “rysowany jest fałszywy obraz” tego, że w Polsce “dzieje się coś niewyobrażalnego” i jest to winą PiS. “Rozumiem, że są środowiska w Polsce, które są zainteresowane, żeby tego typu wydarzenia, karygodne – jakie miały miejsce w Białymstoku – wpisywać w walkę polityczną, w kampanię wyborczą. To jest droga donikąd” – stwierdził Sasin.

Pierwszy Marsz Równości przeszedł ulicami Białegostoku w sobotę po południu. Przejście uczestników marszu kilkakrotnie próbowali zablokować kontrmanifestanci, w stronę uczestników marszu rzucano kamieniami, petardami, jajkami i butelkami, wykrzykiwano też obraźliwe słowa. Policja musiała użyć gazu.

Do tej pory policja zidentyfikowała i doprowadziła do komend ok. 30 osób, 25 bezpośrednio po marszu, kolejne – po opublikowaniu w niedzielę w internecie wizerunków podejrzanych. Kilka osób zgłosiło się na komendę samych, m.in. poszukiwany mężczyzna, który podejrzewany jest o pobicie 14-latka. Funkcjonariusze nadal analizują zgromadzony materiał i wizerunki kolejnych poszukiwanych osób będą publikowane na bieżąco