Nowe odcinki szybkich dróg zostaną otwarte na wakacje.

Łatwiej dojedziemy nad morze, domknie się połączenie Rzeszowa z Warszawą i autostradą A2, zniknie ograniczenie prędkości na budowanej A1. Ale będą też utrudnienia z powodu remontów.

Z informacji zebranych przez „Rzeczpospolitą” wynika, że jeszcze przed wakacjami kierowcy zyskają ponad 140 kilometrów nowych szybkich dróg. To mniej niż połowa z zapowiadanych na cały 2022 r. 345 km, ale znacząco usprawni podróże wybierającym się na urlopy. Będzie łatwiej dojechać m.in. z Warszawy nad morze, domknięta zostanie ważna część szlaku Via Carpatia, poprawią się warunki podróżowania samochodem na Pomorzu i w województwie kujawsko-pomorskim.

Od stycznia do ruchu włączono na razie tylko jeden nowy odcinek – przeszło 8 km drogi ekspresowej S19 od miejscowości Zdziary do Rudnika nad Sanem. Za to już w najbliższy piątek ma być otwarty kolejny, znacznie dłuższy fragment tej ekspresówki: 20 km pomiędzy Niedrzwicą Dużą a Kraśnikiem. Według Generalnej Dyrekcji Dróg Krajowych i Autostrad (GDDKiA) domknie to budowę strategicznej dla całej Polski Wschodniej Via Carpatii pomiędzy Lublinem a Rzeszowem. – Oddając do ruchu odcinek S19 Niedrzwica Duża–Kraśnik Północ połączymy stolice dwóch województw – lubelskiego i podkarpackiego. Dzięki temu Rzeszów zyska nieprzerwane, ekspresowe połączenie z Warszawą i autostradą A2, a z Lublina będzie można szybko dojechać do autostrady A4 – mówi Szymon Piechowiak, rzecznik Generalnej Dyrekcji Dróg Krajowych i Autostrad (GDDKiA). W rezultacie usprawni się nie tylko ruch regionalny, ale także biznesowy i turystyczny.

W końcu czerwca zostaną otwarte dwa odcinki drogi ekspresowej S5. Będzie to 23,4-kilometrowy fragment Nowe Marzy–Świecie Południe oraz o kilometr krótszy – od Świecia do węzła Bydgoszcz Północ. W sumie 46 km. Co prawda budowa jeszcze definitywnie się nie zakończy: na koniec przyszłego miesiąca drogowcy zapewnią jednak już pełną przejezdność trasy, a koniec prac nastąpi w sierpniu. Za to całkowicie zakończą się z końcem czerwca roboty na trasie S6 Strzebielino–Gdynia Wielki Kack, usprawniając wyjazd z aglomeracji trójmiejskiej w kierunku Słupska i Koszalina.

Od początku wakacji będzie łatwiej podróżować trasą S7 na północ od Warszawy. Planowane jest włączenie do ruchu dwóch odcinków: Pieńki–Płońsk oraz Napierki–Mława, każdy liczący ok. 14 km. S7 dla podróżujących pomiędzy Warszawą a Gdańskiem to bezpłatna alternatywa dla połączenia autostradami A2 i płatną A1, więc udrożnienie tej ekspresówki przyciągnie kolejnych kierowców. Na koniec czerwca planowane jest jeszcze oddanie części zachodniej obwodnicy Łodzi – przeszło 12-kilometrowego odcinka Łódź Lublinek–Aleksandrów Łódzki. Na przełomie czerwca i lipca gotowy będzie także półtorakilometrowy węzeł Kijewo na autostradzie A6 pod Szczecinem. Z kolei już w czasie wakacji, w sierpniu, kierowcy pojadą nowym, długim na przeszło 23 km kawałkiem drogi ekspresowej S61 od Szczuczyna do węzła Ełk Południe.

W przypadku S7 druga połowa roku przyniesie także dokończenie budowy południowego wylotu z Warszawy na odcinku Warszawa Lotnisko–Lesznowola–Tarczyn Północ. W rezultacie S7 pojedziemy już bez przeszkód od Warszawy przez Radom, Kielce aż do granicy województwa małopolskiego. Za to kolejne odcinki trasy prowadzące już do Krakowa będą dokończone dopiero w latach 2023 i 2024.

Tegoroczne wakacyjne wyjazdy nie obejdą się jednak także bez utrudnień. Na autostradzie A2 od węzła Zgierz do Strykowa będzie trwał remont jezdni z wymianą warstwy nawierzchni, co spowolni ruch. Prace remontowe będą utrudniać jazdę również na autostradzie A4, gdzie kontynuowane będą roboty drogowe z ubiegłorocznych wakacji. Inwestycja obejmuje jezdnię północną i południową od Góry św. Anny do granicy województw opolskiego i śląskiego. Do remontu zakwalifikowano także węzły: Kędzierzyn-Koźle oraz Strzelce Opolskie.

Na sporo nowych odcinków kierowcy będą mogli liczyć w przyszłym roku, gdy przyspieszy domykanie krajowego szkieletu szybkich tras. Ale z nowymi budowami może być problem przez gwałtowny wzrost kosztów. – Segment drogowy, który wypracowuje ok. 20–25 proc. krajowej produkcji budowlano-montażowej, znalazł się po wybuchu wojny w Ukrainie w bardzo trudnej sytuacji. Z polskich budów odpłynęło ok. 20–30 proc. pracowników z Ukrainy, a przez rynek budowlany przetacza się druga fala bezprecedensowych wzrostów cen materiałów, paliw i energii – stwierdza Damian Kaźmierczak, główny ekonomista Polskiego Związku Pracodawców Budownictwa.