Nepal/ Otwarcie na turystów może kosztować życie mieszkańców wiosek

Nepal słynący z pięknych tras trekkingowych w Himalajach przyjmuje turystów od połowy października. Jednak brak szpitali w górach, zawodny system testów i kwarantanny może kosztować zdrowie i życie mieszkańców himalajskich wiosek.

W czwartek 22 października 65-letni mężczyzna w Namche Bazar, które jest ostatnią dużą osadą na drodze pod szczyt Everestu, poczuł się źle. Miał trudności z oddychaniem. Nie czekając na rozwój wypadków, wezwał helikopter. W szpitalu w Katmandu test na koronawirusa dał wynik pozytywny.

„Dla wszystkich w Namche Bazar to był szok” – opowiada PAP Dawa Sherpa, przewodnik i tragarz wysokogórski z Namche Bazar. „Stało się najgorsze i od razu władze zamknęły region Everestu dla turystów” – dodaje.

Nepal zamknął się na turystów pod koniec marca br., gdy w stolicy kraju pojawiły się pierwsze przypadki zachorowań na Covid-19. Ścisła, ogólnokrajowa kwarantanna z zakazem wychodzenia z domu i podróżowania trwała cztery miesiące, a po kilkutygodniowym rozluźnieniu obostrzeń i gwałtownym wzroście zachorowań, poszczególne regiony kraju znów wprowadziły kwarantannę.

Władzom nie udało się jednak zatrzymać epidemii i choć Nepal notuje codziennie między 3-5 tys. nowych zakażeń, postanowiono otworzyć kraj na zagranicznych turystów od połowy października.

„To jest bardzo nieodpowiedzialne posunięcie” – uważa dr Nima Sherpa, który jest jednocześnie lekarzem i organizatorem wypraw wspinaczkowych w Himalajach. „Powinniśmy powoli się otwierać, ale stosując efektywne zasady podróżowania. Takie, które zapewnią, że wszyscy będą bezpieczni, włączając w to naszych klientów, obsługę i lokalna społeczność” – przekonuje w rozmowie z PAP.

Lekarz zwraca uwagę, że 65-letni mężczyzna zakażony koronawirusem przybył do Namche Bazar dwa tygodnie wcześniej z negatywnym wynikiem testu, co potwierdził w tygodniku „Nepali Times” naczelnik gminy Namche Tshering Penjo Sherpa. „Co by się stało, gdyby ktoś inny zachorował, ktoś kogo nie stać na wezwanie helikoptera za 200 tys. rupii (ok. 6,5 tys. zł)?” – pyta.

„Po skandalu z helikopterami ratowniczymi w ostatnich latach ubezpieczyciele nie chcą tak łatwo finansować takich lotów turystom. A miejscowi muszą płacić z własnej kieszeni za transport do szpitala w Katmandu” – tłumaczy PAP Raj Gurung od kilkudziesięciu lat pracujący w branży turystycznej w Katmandu. „W górach nie ma szpitali, które mogą ratować ludzi chorych na Covid-19. Dla nich zakażenie może być wyrokiem śmierci” – dodaje.

Nima Sherpa przypomina, że w rejonie Namche Bazar nie ma laboratorium, gdzie można wykonać testy na koronawirusa. Cała społeczność może zostać zakażona, a ludzie mogą umierać, nie wiedząc, że chorują na Covid-19.

Od połowy października zagraniczni turyści mogą odwiedzać Nepal, lecz tylko udając się na trekkingi i wspinanie w Himalajach, uprzednio rezerwując wycieczkę w nepalskiej agencji turystycznej. Z rezerwacją można starać się o wizę w nepalskim konsulacie. Obowiązkowe jest również ubezpieczenie o wartości 5 tys. USD.

Tuż przed otwarciem Nepalu, pod presją branży turystycznej władze miały wycofać się z tych obostrzeń, o czym mówili członkowie rządu dziennikowi „The Himalayan Times”. W ostatniej chwili wycofano się z tego pomysłu. Nieoficjalnie pełne otwarcie na zagranicznych turystów z wizami dostępnymi na lotnisku ma nastąpić około 20 listopada.

„Nie wiemy, czy rzeczywiście się na to zdecydujemy. Przy obecnym wzroście zachorowań raczej nie byłoby to odpowiedzialne” – przyznaje w rozmowie z PAP wyższy rangą urzędnik ministerstwa ds. turystyki.

Dziennik „The Kathmandu Post” w obszernym artykule z 23 października ostrzega, że w samej stolicy zmarło już 30 osób, których nie przyjęto do szpitali ze względu na brak łóżek na oddziałach intensywnej terapii i problemy z dostępnością tlenu. Operatorzy rządowej linii alarmowej przestali odbierać telefony. Po decyzji władz o rezygnacji z opłacania leczenia Covid-19 Nepalczycy coraz częściej odmawiają podawania danych zespołom, które mają szukać osób mających kontakt z zakażonymi.

Nima Sherpa uważa, że obecne środki bezpieczeństwa stosowane wobec przyjeżdzających turystów – wykonanie testu na koronawirusa na 72 godz. przed wylotem do Nepalu, obowiązkowa tygodniowa kwarantanna w hotelu oraz kolejny test – nie mają sensu. Jego zdaniem tygodniowy pobyt w Katmandu, które jest ogniskiem koronawirusa jest absurdem.

„Ludzie muszą pojechać do szpitala, żeby oddać próbkę do testu, którego wynik jest po 1-3 dniach. Nikt nie pozostaje wtedy w izolacji. Zasadę kwarantanny powinno się stosować w punkcie wejścia do rejonu wolnego od Covid-19” – tłumaczy.

Rozumieją to lokalne władze osad na szlakach trekkingowych. W piątek, dzień po wykryciu koronawirusa u mężczyzny w Namche Bazar, wezwano lekarzy z Katmandu do pobrania próbek od mieszkańców wioski i bezterminowo zamknięto rejon Everestu dla odwiedzających.Również baza pod Annapurną jest niedostępna dla turystów. Komitet zarządzający gminą Ghandruk z 300 schroniskami i 70 tys. turystami w sezonie, postanowił nie ryzykować zarażeń koronawirusem i zakazał wstępu do 21 listopada. Regony Mustangu i Manangu wymagają negatywnego wyniku testu oraz dwóch tygodni kwarantanny w wiosce Nishang.

„To nawet nie kwestia turystów, ale zakażeni mogą być przecież tragarze i przewodnicy, którzy nie muszą pokazać testów” – mówi Tsering Lama, przewodnik z Pokhary w regionie Annapurny. „Co gorsza ludzie kupują fałszywe wydruki negatywnych testów” – dodaje, przypominając głośny artykuł dziennika „The Himalayan Times” z połowy września.