Najdłużej żyjący były prezydent USA kończy dzisiaj sto lat.

Były prezydent Stanów Zjednoczonych Jimmy Carter kończy we wtorek 100 lat. Choć jego jednokadencyjna prezydentura była naznaczona kryzysami i początkowo spotkała się z krytyką, Carter zdobył uznanie za swoje zasługi w dyplomacji oraz działalność humanitarną po odejściu z polityki.

Stał się jednym z najbardziej szanowanych amerykańskich prezydentów, a jego wpływ na upadek komunizmu w Polsce jest często przypominany.

Rodzinne miasteczko Cartera, Plains w stanie Georgia, organizuje z tej okazji uroczyste obchody, które obejmują koncerty, przelot myśliwców oraz ceremonię naturalizacji nowych obywateli USA. Setne urodziny Cartera stają się symbolem jego ogromnego wkładu w politykę międzynarodową i działalność społeczną.

W ciągu swojej prezydentury, Carter przyczynił się m.in. do porozumień z Camp David i wprowadził nowe podejście do polityki zagranicznej wobec bloku wschodniego, wspierając ruchy demokratyczne, takie jak polska Solidarność. Jego doradca ds. bezpieczeństwa narodowego, Zbigniew Brzeziński, odegrał kluczową rolę w tych zmianach.

Mimo sukcesów dyplomatycznych, prezydentura Cartera była naznaczona kryzysami gospodarczymi i politycznymi, takimi jak stagflacja, rewolucja w Iranie i sowiecka inwazja Afganistanu. Po przegranej w wyborach w 1980 roku, Carter poświęcił się działalności społecznej, budując domy dla ubogich i walcząc o prawa człowieka. Jego praca na rzecz pokoju przyniosła mu Pokojową Nagrodę Nobla w 2002 roku.

Mimo zaawansowanego wieku i problemów zdrowotnych, Carter do końca pozostał aktywny w swojej działalności.