Oskarżeni są o sprzeniewierzenie funduszy unijnych poprzez fikcyjne zatrudnianie asystentów w Parlamencie Europejskim, co miało mieć miejsce w latach 2004-2016. Śledztwo wszczęto w 2016 roku, a według prokuratury, straty dla UE wyniosły około 7 milionów euro.
Fikcyjne zatrudnienia i sprzeniewierzone miliony
Oskarżeni, w tym byli i obecni europosłowie Zjednoczenia Narodowego, w tym Jean-Marie Le Pen, ojciec Marine Le Pen, mieli rzekomo wykorzystywać fundusze unijne do opłacania pracowników, którzy w rzeczywistości zajmowali się sprawami partii, a nie działalnością unijną. Przykładem jest Thierry Legier, który oficjalnie pełnił funkcję asystenta Le Pen, ale według prokuratury, faktycznie był ochroniarzem jej i jej ojca.
Poważne konsekwencje
Jeśli Marine Le Pen zostanie uznana za winną, grozi jej do 10 lat więzienia, milion euro grzywny oraz pięcioletni zakaz sprawowania funkcji publicznych. Choć wyrok więzienia wydaje się mało prawdopodobny, zakaz pełnienia funkcji politycznych mógłby być dla Le Pen szczególnie dotkliwy, zwłaszcza w kontekście jej planów startu w wyborach prezydenckich w 2027 roku.
Obrona Le Pen i stanowisko partii
Marine Le Pen oraz jej partia zaprzeczają stawianym zarzutom. Zjednoczenie Narodowe argumentuje, że sprawa wynika z różnic w rozumieniu roli asystenta w Brukseli i Paryżu. Le Pen, w wywiadzie dla “La Tribune Dimanche”, wyraziła pewność co do niewinności swojej partii. Proces potrwa do końca listopada, a jego wyniki mogą znacząco wpłynąć na przyszłość francuskiej polityki.