Co jadają nobliści, czyli kulinarna historia słynnego bankietu

Ponad 23 tys. kwiatów, 470 metrów obrusów, ponad 200 kelnerów – przygotowania do noblowskiego bankietu ruszyły pełną parą. Dziś w uroczystości uczestniczy ponad 1300 gości, gdy zorganizowano go po raz pierwszy w 1901 roku zaproszono jedynie 113 osób i to samych mężczyzn.

W dniu bankietu noblowskiego Błękitna Sala Ratusza w Sztokholmie zapełnia się 65 stołami, do nakrycia których wykorzystuje się 470 metrów obrusów. 30 osób w białych rękawiczkach z matematyczną precyzją i ogromną troską ustawia wykwintną zastawę: 6730 elementów porcelany, 5384 szklanki i 9422 sztuki sztućców. Do podkreślenia motywu przewodniego wieczoru wykorzystuje się piękne dekoracje kwiatowe wykonane z lilii, orchidei, mieczyków i róż w wyrazistych kolorach. Zużywa się na to 23 tys. kwiatów.

Jednak tym, co elektryzuje najbardziej, jest wykwintne menu. We wrześniu każdego roku cieszący się sławą szefowie kuchni proponują Fundacji Nobla trzy przykładowe menu. Wybrany zestaw dań jest następnie utrzymywane w tajemnicy do dnia bankietu noblowskiego.

Podczas pierwszego noblowskiego bankietu, który odbył się w 1901 roku w sali lustrzanej Grand Hotelu w Sztokholmie, zaserwowano każdemu z gości pięciodaniowy posiłek, którego równowartość wynosiła 15 szwedzkich koron. Podano wtedy przekąski, następnie filet z turbota w sosie z białego wina. W menu znalazł się również polędwiczki wołowe i piersi jarząbka w sosie madera. Na deser był lodowy parfait i owocowe tartaletki.

W latach 1911–1920 zamiast przystawek serwowano zupy, z których najpopularniejszą była zupa żółwiowa. Danie główne składało się z mięs lub ryb, a zwieńczeniem posiłku był deser na bazie lodów, owoców i ciast. W roku 1920 w menu znalazły się: zupa ze świeżych warzyw, następnie zaserwowano łososia z grillowanymi pomidorami i zieloną fasolką. Daniem głównym był wtedy comber z jelenia podawany z karczochami, kalafiorem i szparagami. Uroczystą kolację zakończył lodowy deser.

Ogromna zmiana z noblowskim menu nastąpiła w latach 1951-60. Wśród przystawek królowały ryby i owoce morza m.in. łosoś i homar. Zaś dania główne przygotowywano z mięsa – sięgano po dziczyznę, wołowinę, cielęcinę, jagnięcinę oraz drób. Na deser podawano różne rodzaje owoców, często z odrobiną koniaku.

Po 1981 roku w menu pojawiły się wyraźne akcenty skandynawskie. Wtedy na talerzach gości znalazł się mus z łososia z sosem rakowym, filet z łososia z sosem morelowym.

W roku ubiegłym goście raczyli swoje podniebienia lekko wypiekanym golcem zwyczajnym z rosołem rakowym, lekko wędzonym pstrągiem podanym z chrupiącymi ziemniakami i pianką z rukwi wodnej. W menu znalazł się również pieczony seler z kremem kurkowym i masłem grzybowym, brukiew serwowana z kremem z liści laurowych i pieczonym karkiem wołowym oraz wędzona cielęcina z ziemniakami i porem. Na deser były jabłka serwowane z sorbetem, kremem waniliowym, sosem karmelowym.

Pyszne dania to nie wszystko, ważny jest też sposób ich podania. Każdego roku o komfort gości dba wykwalifikowany personel, w którym jest osoba odpowiedzialna za zaplecze gastronomiczne, kierownik sali bankietowej, główny szef kuchni i 20 kucharzy, 8 głównych kernerów oraz 210 kelnerów i kelnerki oraz 5 kelnerów odpowiedzialnych za serwowanie win. O skali przedsięwzięcia, które musi być dopracowane w każdym najmniejszym szczególe, niech świadczy kilka pozycji z list zakupów z poprzednich lat. Do przygotowania kolacji dla 1300 gości koniecznych jest m.in.: 475 ogonów homara, 100 kg ziemniaków, 67 kg karczochów jerozolimskich, 53 kg serka Philadelphia, 45 kg lekko wędzonego łososia. Prace nad przygotowaniem dań na bankiet ruszają na trzy dni przed wielkim dniem i wszyscy pracują według ścisłego harmonogramu. (PAP Life)