Brak rąk do pracy może zaszkodzić Polsce

Ponad połowa dużych i średnich firm ma w Polsce problemy z rekrutacją pracownika. Jak wskazują eskperci, przyczyny leżą w rozbieżnych oczekiwaniach co do wynagrodzeń, a także w systemie edukacji. Na rynku pracy, prócz informatyków i inżynierów, brakuje ludzi z wykształceniem zawodowym.

Aż 60% dużych i średnich firm w Polsce ma problemy ze znalezieniem pracownika – tak informuje raport firmy Grant Thornton. Firmy nie są też skłonne, by podnieść oferowane wynagrodzenie, tendencje są wręcz odwrotne – firmy oferują coraz niższe płace, mimo problemów z rekrutacją na stanowisko.

Partnerka firmy Grant Thornton, Monika Smulewicz, dodaje, że wielu pracowników oczekuje wzrostu wynagrodzeń, a te z kolei dotyczą tylko osób o odpowiednio określonych kwalifikacjach.

Dla porównania w poprzednim kwartale w tym samym badaniu 46% firm deklarowało tego typu problemy, w ciągu kwartału odsetek ten wzrósł zatem aż o 14%! Mimo to, w poprzednim kwartale w urzędach pracy zarejestrowanych było 120 tys. wolnych miejsc pracy – to bardzo dużo. To pokazuje, że bezrobocie w Polsce jest już tylko minimalne – wynika głównie z tego, że część pracowników nie godzi się na pracę poniżej kwalifikacji, albo wręcz nie poszukuje pracy” – tłumaczy Monika Smulewicz.

Kobieta dodaje też, że obecnie na rynku pracy jest spory problem ze znalezieniem pracowników odpowiednio wykwalifikowanych. Pracodawcy szukają więc sposobów na zarekrutowanie takich osób, prześcigając się w pomysłach. Podniesienie płac w tych sytuacjach może być więc nieuniknione i pracodawcy będą musieli się z tym pogodzić.

“Warto jednak pamiętać, że nie we wszystkich firmach będzie to możliwe. Większość przedsiębiorstw w Polsce działa na marży nieprzekraczającej 5 proc. One nie będą miały możliwości istotnego podnoszenia funduszu płac, chyba, że zdecydują się podnosić ceny oferowanych produktów, co jednak nie jest proste” – mówi Smulewicz.

W ocenie Moniki Smulewicz nie będzie więc możliwości, aby spełnić oczekiwań finansowych wszystkich pracowników. “Pracownik dobrze wykwalifikowany, czyli posiadający umiejętności poszukiwane przez pracodawców oraz efektywny może dzisiaj w naszym kraju osiągać relatywnie wysokie wynagrodzenie. Wydaje się, że ta rozpiętość wynagrodzeń w czasie silnej walki firm o pracowników może się w Polsce nasilać” – dodaje.

Kobieta uważa, że przyczyna tej sytuacji leży w reformie szkolnictwa, która nastąpiła po transformacji. Szkoły zawodowe zostały wówczas “zmarginalizowane”, przez co obecnie brakuje ludzi z wykształceniem jako murarz, stolarz czy krawcowa.

Ekspertka tłumaczy też, dlaczego mamy obecnie do czynienia z niedoborem pielęgniarek. Ze względu na zniesienie liceum medycznego, kształcenie pielęgniarek odbywa się na poziomie policealnym lub wyższym. To z kolei przekłada się na wyższe oczekiwania finansowe, co niestety nie jest możliwe do zrealizowania, dlatego też brakuje chętnych do pracy w tym zawodzie.

Monika Smulewicz uważa, że pomysł przywracania szkół zawodowych jest bardzo dobrym trendem. Za podobny uznaje pomysł  promowaną obecnie współpracę szkół średnich i uczelni wyższych z biznesem, np. poprzez tworzenie profilowanych klas patronackich.

“Powrót do szkolnictwa zawodowego to jedyne, co może nas uratować, bo brak rąk do pracy może spowodować spowolnienie gospodarcze – przedsiębiorcy będą musieli rezygnować z zamówień, gdyż nie będą mieli pracowników, by te zamówienia realizować. Aby zachować jakość, będą jednak woleli zrezygnować z rozwoju biznesu” – uważa Smulewicz.

Źródło: www.kurier.pap.pl