37-latek od lat terroryzuje mieszkańców Gubina. „Ludzie bali się wychodzić z psem na spacer”

– Policja nic z tym nie robi. Sam zgłaszałem go dwa razy anonimowo. Z tego co wiem, takich zgłoszeń było sporo – mówi znajomy 37-latka, który od lat miał terroryzować mieszkańców Gubina. Agresywny mężczyzna został aresztowany dopiero po tym, jak siekierą zaatakował 17-letnią dziewczynę.

Złamany nos i dużo krwi

Pan Stanisław dwa lata temu został zaatakowany we własnym bloku. Oprawcą okazał się jego sąsiad Rafał K., który od dłuższego czasu miał terroryzować okolice, strasząc, grożąc i atakując fizycznie przypadkowe osoby.

– Wróciłem ze spaceru z psem. Zauważyłem przez okno, że światło w piwnicy jest zapalone. Wszedłem do środka, ten mężczyzna siedział na krześle. Powiedziałem mu, że to nie jego piwnica i żeby stąd wyszedł. Wstał i uderzył mnie z głowy, po czym raz z jednej raz z drugiej strony padły ciosy. Wszędzie było pełno krwi. Miałem nos złamany, na oko nie widziałem kilka dni. Dobrze, że syn był w domu to pojechaliśmy na pogotowie. Tam mnie zbadał lekarz, zrobiłem obdukcję – opowiada pan Stanisław Kłak.

– Pamiętam tylko, że szarpnął mnie, a ja się odwróciłem. Ocknąłem się dopiero w szpitalu. Mam cztery blachy i szesnaście śrub w głowie. W szpitalu byłem ponad dwa tygodnie. Minęło półtora roku, ale dalej mnie to boli – dodaje pan Dariusz Ogrodniczek.
Sprawa o pobicie pana Dariusza nadal się toczy. W przypadku pana Stanisława, Rafał K. został skazany na półtora roku prac społecznych.

O krok od tragedii

Pod koniec marca doszło do zdarzenia po niemieckiej stronie miasta. Rafał K. wsiadł do pociągu, w którym od razu miał zacząć zachowywać się agresywnie. Z relacji świadków wynika, że wyjął siekierę, którą zaczął demolować wagon. Po chwili skierował agresję w stronę 17-letniej dziewczyny, której zadał cios w głowę.

Ofiarą napaści była młoda Niemka. Dziewczyna w stanie ciężkim trafiła do szpitala, a Rafał K. do niemieckiego aresztu.

37-letni Rafał K. mieszkał w Gubinie od urodzenia. Jego ojciec potwierdza, że problemem syna mogą być narkotyki, które doprowadzały go do dziwnych i agresywnych zachowań, również wobec najbliższej rodziny.

Były znajomy Rafała K. twierdzi, że poczucie bezkarności od dłuższego czasu dodawało 37-latkowi odwagi. – Tutaj znają go wszyscy od wielu lat. Kiedyś miał wielu kolegów, z którymi pił, były też inne używki. Inni jakoś z tej drogi zeszli, bo praca, rodzina. A on poszedł w to totalnie. Z tego co wiem, to alkohol i amfetamina. Narkotyków zażywał tyle, że miał twarz powykręcaną. Moja partnerka się boi tego człowieka. Wystarczyło na niego spojrzeć i to już mógł być pretekst do ataku, gróźb – opowiada mężczyzna.

Rafał K. nie chciał poddać się terapii. Coraz częściej za to atakował bez powodu przypadkowe osoby.

– Wszedł i zaczął wymachiwać rękami w moim kierunku. Miał dziwną szczękę, a z buzi szła mu piana. Miał rozciętą rękę. Byłam przerażona. Nie znałam go, widziałam tylko jak chodzi po mieście. Po pracy pojechałam na komisariat. Usłyszałam tam, że go znają i lepiej żebym kupiła sobie gaz – opowiada jedna z zaatakowanych przez Rafała K.

Wielokrotne zgłoszenia na policję

Mieszkańcy Gubina twierdzą, że wielokrotnie zgłaszali na policję zagrożenie ze strony agresywnego i 37-latka. – Nie udzielamy informacji na ten temat – ucina rzeczniczka policji. I dodaje: Jeżeli którykolwiek z mieszkańców boi się o swoje życie i zdrowie, może to zgłosić na komisariacie policji.

Jak sprawę Rafała K. komentuje prokuratura? – W prokuraturze zarejestrowaliśmy osiem postępowań w sprawie tego mężczyzny z czego sześć zostało zakończonych aktem oskarżenia. W niektórych postępowaniach były zlecone badania poczytalności – podkreśla Ewa Antonowicz z Prokuratury Okręgowej w Zielonej Górze.

Dlaczego pomimo tak wielu sygnałów mężczyzna tak długo pozostawał na wolności?
– Policja nic z tym nie robi. Sam zgłaszałem to dwa razy anonimowo. Z tego co wiem, takich zgłoszeń było sporo. To nie jest tak, że to biedny chłopak, ze słabą psychiką, który się pogubił. On chciał być groźny, chciał być gangsterem – podkreśla były znajomy Rafała K.

– Ludzie byli przez niego zastraszeni. Tu, na naszym osiedlu dziewczynki bały się z psami wychodzić na spacer. Wziąłbym tego pana sędziego i zaprowadził do szpitala do tej dziewczyny rannej. Niech zobaczy, co zrobił – kończy pan Dariusz Ogrodniczek.